Mieliśmy spotkać się w naszym miejscu gdzie zawsze podziwiała zachód słońca, wtulona w moje objęcia. Miała być 15 min temu, pomyślałem - przecież zawsze się spóźnia, zaraz przyjdzie. Czekałem , nie na marne. Przyszła, tylko po to by zranić mój mięsień w klatce piersiowej,powiedziała że już nie kocha, że to koniec. Poczułem się urażony, jak głupi stałem tam z różą dla niej, bo zawsze jej je kupowałem, to była ostatnia róża, róża na pożegnanie. Po czym odeszła a ja z niedowierzaniem stałem i płakałem, po raz pierwszy płakałem. Tamtego dnia nie wróciłem do domu. Odpalany szlug za szlugiem popijany czystą wcale nie dały ukojenia. Nadal nie dają. | mowia.ze.skurwysyn
|