Nie lubię "święta zakochanych". Tych wszystkich walentynek, różyczek, serduszek. I tego sztucznego obnoszenia się ze swoimi uczuciami./ I mimo, że właśnie zaczęłam szesnasty rok swojego życia, to nie skaczę z radości. Że też musiałam przyjść na świat akurat "tego" dnia. Jak dotąd nie mam żadnych miłych wspomnień z 14. lutego. Chociaż może.., będąc małą dziewczynką, nie wiedzącą co to są te całe "walentynki".. ale tego i tak nie pamiętam. Jakoś wgl. nie czuję, że to już. Nie wiem dlaczego, życzenia przecież mi złożono. Ale może problem w tym, że jak do tej pory, z roku na rok, żadne z nich się nie spełnia.
|