Zimna parkowa ławka, jakby wołała mnie do siebie. Mnie zalana łzami i z ogromnym uczuciem pustki sercu. Usiadłam próbując wziąć głęboki wdech powietrza. Coś jakby blokowało mnie wewnątrz każdy ruch był skrępowany, ograniczony. Czułam, że nie panuję nad sobą, straciłam kontrolę nad własnym ciałem, uczuciami i rozumem. Mroźny styczniowy wiatr sprawiał, że łzy wręcz zamarzały na policzkach. Siedziałam tak na tej ławce powoli uświadamiając sobie jak mało znaczę dla tego świata, coraz bardziej utwierdzałam się w fakcie, że jestem tu niepotrzebna, zbędna, jestem nikim. Jedyna ławka, tak samo zimna jak moje serce i tak samo odizolowana od innych ławek jak ja od innych ludzi, znała samotność.
|