Nieprzytomny wzrok, drżące ręce. W głowie chaos, jakby cała szpula nici rozwinęła się by na złość porobić jak najwięcej supłów. I nie da się ich rozwiązać, a i nie ma pod ręką odpowiednich nożyczek by sobie pomóc. A to wszystko tylko przez tą niemoc, bezradność. Brak możliwości przypomnienia sobie Jego zapachu. Tego, który mogła wąchać ile tylko chciała. Do czasu. Teraz zdarzało się, że gdy siedziała czytając książkę, gdy jechała w autobusie, lub tuż przed zaśnięciem uderzał ją właśnie ten uwielbiany zapach. Wstrzymywała oddech. By tego nie czuć, lub by zatrzymać go przy sobie jak najdłużej. A teraz, jak na złość, w chwili której tak szaleńczo chciała poczuć te perfumy, płyn do prania i coś jeszcze, nie mogła. Nie potrafiła. Łzy płynnie przebywały drogę od kącika oka do podbródka. Kapały lekko na ziemię. A ona dalej nie mogła znieść Jego braku. / mayii
|