uzależnił mnie od siebie, tak jak człowiek uzależnia się od muzyki. ulubionego piwa albo kawy. a jednak, było to całkiem coś innego. mocniejszego, i nad wyraz, istotnego. przyzwyczaił mnie do swojego głosu, uśmiechu i poczucia humoru, za które czasem chciałam go udusić. wprowadził mnie za rękę do swojego własnego świata. przekroczyłam te drzwi, zamykając je na srebrny kluczyk. na początku zawiesiłam go sobie na rzemyku, i nosiłam na szyi, aż w końcu któregoś dnia wyrzuciłam go do rzeki, naiwnie wierząc że już nic nas nie rozdzieli. jednak wyważył drzwi, i wyrzucił mnie zapominając o moim sercu, które wciąż się gdzieś mu plącze pod nogami. zapomniał jak wiele nas łączyło i ile dla mnie znaczył.
|