ból, który uniemożliwiał mi spokojny oddech. pulsował, przypominając mi o winie, która leżała po mojej stronie. na początku nienawidziłam go. chciałam się go pozbyć. próbowałam wszystkiego. od zapijania do wciągania głęboko do płuc. przez łykanie i odcinanie się na kilka godzin od wszystkiego co mnie otaczało. aż w końcu zaczęłam go rozumieć. nie, nie polubiłam go. nadal zadaję mi w pewnym sensie silny ból, ale ignoruję go. pijąc kawę, czytając kolejny rozdział książki czy słuchając muzyki. odcinam się od niego, zamykając wszystkie drzwi. zatykam dokładnie wszystkie szczeliny i biorę głęboki wdech. czuję go, ale chociaż mam pewność że nade mną nie zapanuję. nie zawładnie mną i moim naiwnym sercem. /happylove
|