Siedzieliśmy w kuchni, pochyleni nad moim zeszytem z matmy. Ja w luźnej bluzie i spodenkach próbowałam jakoś ogarnąć materiał na jutrzejszy sprawdzian, choć nie było łatwo. ' I teraz spójrz wyciągasz to przed nawias, rozumiesz?' Pokiwałam twierdząco głową, musiałam mieć śmieszną minę bo tylko się uśmiechnąłeś i zacząłeś tłumaczyć mi to od początku. A ja po raz setny próbowałam to pojąć. Odruchowo zamknęłam zeszyt i przytuliłam się do Twojej czarnej bluzy. ' Kotku, po co mi jakieś pierwiastki, potęgi skoro mam Ciebie?', spojrzałeś na mnie i z rozbawieniem w oczach rzekłeś' Po to byś kiedyś mogła tłumaczyć to naszym dzieciom' \trst
|