na błękitnym niebie pojawiła się smuga. coś spadało z dużą prędkością. uderzyło o ziemię, robiąc dziurę w jezdni. jeden tylko mężczyzna odważył się podejść. ujrzał piękną dziewczynę. była wysoka i szczupła, ubrana w zwiewną, białą suknię, podartą i ubrudzoną krwią. do jej ramion przytwierdzone były skrzydła. białe, anielskie skrzydła. podniosła się powoli. białe pióra, przesiąknięte krwią, odpadały jedno po drugim, ukazując pióra czarne jak u kruka. spojrzała na mężczyznę. jej prawy policzek był ozdobiony licznymi malunkami, a lewy był niesamowicie brudny, lub wymalowany na czarno. jej tęczówki były śnieżno białe. miała długie, pozlepiane, czarne włosy. gdzieniegdzie dało się ujrzeć blond pasma. nagle na czystym niebie pojawiły się granatowe chmury i spadł rzęsisty deszcz, siekący z siłą mogącą pociąć skórę. dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i rozłożyła ramiona, czerpiąc przyjemność z kropli spływających po jej prawie nagim ciele. potem rozejrzała się i odeszła. /fufuflufcia
|