We śnie przyszedłeś do mnie, dotknąłeś bez słowa, nie odszedłeś, zatrzymałeś, przytuliłeś i jeszcze w moje siły uwierzyłeś, znów uciec chciałam, z tąd odejśc na koniec świata, razem z Tobą w niebo spojrzałam, obudziłam się, to nie była zjawa, z wrazenia aż zemdlałam, po Twoich policzkach spływały łzy, które powoli docierały do mojej krwi, otwierając oczy nie wiedziałam co robię, tnęłam się powoli po sobie, jednak Ty to zatrzymałeś w ruchu jednym mnie pocalowałeś, potem zobaczyłam coś dziwnego, na plecach snieżnobiałe skrzydła , coś pieknego... i tu zaczynam gubic kontekst, przy Twojej osobie pojawiło się światło nie przeniknione, spojrzenie... w chwili, jestem w niebie, dziękuję Ci mój Aniele.
|