|
jeden zgubił worek na buty , a drugi kurtkę. siedziałam z nimi w szatni. wiązałam najki , a oni rozrzucali wszystko po kątach. 'czego szukacie?' - syknęłam. 'niebieskiego worka i czarnej kurtki' - odpowiedzieli chórem. pomogłam im. przekopałam jeden kąt i znalazłam 'zguby' cicho się zaśmiałam i usiadłam na ławce. 'wasze?' - krzyknęłam. spojrzeli na mnie , a ja wybuchłam chichotem , który budził w nich różne skojarzenia. 'wciągałaś?' - zmierzył mnie wzrokiem. 'jestem wielka!' - wyszeptałam. wyszłam z szatni , a on pobiegł za mną. 'mówiłaś , że nie będziesz' - pociągnął mnie za rękę , a ja stanęłam wyryta w śnieg. 'idziecie już , czy nie? zimno!' - syknęłam. pośpieszyli się. szli ze mną. on patrzał na mnie , jak na kogoś , kto dla niego jest nadal ważny. 'skarby , ale ja idę w inną stronę' - odparłam obok sklepu. 'no nie gadaj , że sama będziesz liczyła płatki śniegu' - za dobrze mnie znał. wiedział kiedy zaczynam kłamać , a chcę mi się płakać.
|