Czasami mi się wydaję,że mogę bez Niego istnieć,ze o tym nie myślę i niczego mi nie brakuje. I ,że to wcale nie istnieję połowicznie, niepełne,wybrakowane jak popsuty przedmiot. Chodzę,myślę,śmieję się, czytam ,bawię się,myślę. Ale to nie tak. Zawsze przychodzi moment w którym coś mnie nagle uderza,ze o mało nie zwala z nóg. Jakaś poruszająca, nagła świadomość niepełności,niekompletności.Pustki. Jakbym otworzyła drzwi,za którymi nic nie ma.
|