siedząc wieczorem na stadionie,
czułam jedynie szczypiący mróz,
który dawał o sobie znac co jakiś czas,
wtedy jedyną moją myślą była powoli
dopalająca sie fajka i swiadomosc,
że moje życie tak naprawdę jest nic nie wartym wątkiem w tym cholernie
żałosnym swiecie.,
jedyne co mogłam wtedy odczuć, była pustka
totalna nicość buszująca w mojej głowie i sercu .
wtedy nagle pojawiłeś sie Ty,usiadłeś obok zacieszając co jakiś czas
z szampana którego własnie zdołałeś kupić ,
chcąc wznieść toast za 'przyjaźń' jaka miała nas łączyć
, otworzyłeś butelke, z ktorej połowa wylądowała
na ziemi.drugą zaś mieliśmy wypić razem,
nie wytrzymałam ,ropłakałam się po czym chwytając za nią oprózniłam
reszte jej zawartosci , wylewając ją na Twojego ukochanego fullcapa
- bardzo mi przykro ze zjebałam Twój toast, nara. - powiedzialam po czym
wyszłam, całkowicie kończąc tą bezsensowną znajomość.
|