Stał pod ulicą latarnią; ciemniejące światło ujmowało jego twarz w paranoiczym wyrazie.
Wzrok miał dziki, choć nieporadny - nieporadny, bo poszukujący.
A poszukiwał w tych ciemnościach czerwonej sukienki, zgrabnych nóg, bosych stóp.
Gdzieś mignęła drobna postać, gdzieś cichy cichot się rozległ. Miał paranoję - w swojej głowie.
|