|
mefiona.moblo.pl
Najgorsza jest noc. Ten moment w którym przykładam głowę do poduszki a przechytrzone wspomnienia w końcu mnie znajdują.
|
|
|
Najgorsza jest noc.
Ten moment w którym przykładam głowę do poduszki ,a
przechytrzone wspomnienia, w końcu mnie znajdują.
|
|
|
Bo ona bojaźliwie pragnęła wzajemności;
on tonął w egoistycznych pobudkach, jej usta całując.
Stali pod psującą się latarnią - sami byli zepsuci.
|
|
|
A szeptali po kątach, że maki w betonie nie rosną - wyrosły.
Pokolorowały świat, zamalowały niebo, zaczerniły ziemię.
Chłopiec śpiewający piosenkę o miłości zawisł bezwiednie na szafocie.
|
|
|
To jest tak, jakby cały świat się zatrzymał.
Nie pocieszy Cię przyjaciółka, smak czekolady, nowy chłopak,
ani żadne z tych przyziemnych spraw, które sprawiają, że pojawia się uśmiech.
Radość może sprawić tylko ten wzrok..
Te oczy, które sprawiają, że Twoje serce zaczyna drżeć..
Te usta, które sprawiają, że w Twoim brzuchu pojawia się stado motyli..
Jego tembr głosu i ciepło skóry.. Tylko to jest w stanie Cię uszczęśliwić.
Ale jego nie ma.. A stan Twojego ciała, serca i umysłu nazywany jest po prostu tęsknotą.
|
|
|
Kiedyś o mnie zapomnisz.
Tak jak zapomina się jak smakowała wczorajsza kawa,
albo tak jak zapomina się o zeszłorocznym śniegu.
Zapomnisz jaki ból był wymieszany z pierwiastkami
szczęścia i jak przyśpieszał oddech.
Zapomnisz pojedyncze słowa, gesty, myśli.
Ty kiedyś zapomnisz jak smakowało moje imię.
Oddasz serce w depozyt komuś innemu, komuś lepszemu.
Szczęście wypełni Cię po brzegi, od paznokci u
stóp do końcówek rzęs. I będziesz żyć w spokoju,
łykać złudzenia w pigułkach każdego pojedynczego ranka.
Ale nic nie będzie takie samo.
|
|
|
wyszedł. trzasnął drzwiami tak mocno, że niemal wyrwał je z zawiasów.
wedle rozkazów spakowała jego rzeczy w walizkę.
zauważywszy, że jest w niej trochę wolnego miejsca, nieśmiało do niej weszła.
miała nadzieję, że przyjdzie po ubrania i podnosząc walizkę
nie spostrzeże się, że waży nieco więcej i zwyczajnie zabierze ją ze sobą.
|
|
|
Stał pod ulicą latarnią; ciemniejące światło ujmowało jego twarz w paranoiczym wyrazie.
Wzrok miał dziki, choć nieporadny - nieporadny, bo poszukujący.
A poszukiwał w tych ciemnościach czerwonej sukienki, zgrabnych nóg, bosych stóp.
Gdzieś mignęła drobna postać, gdzieś cichy cichot się rozległ. Miał paranoję - w swojej głowie.
|
|
|
Pokój był niewielki, a jednak przytłaczał dziwacznym ogromem, który dusił jakiekolwiek uczucia.
Brak ekspresji zamykał mi nieodwracalnie usta;
leniwie staczałam się w narastającą ciemność,
w nieopanowaną dzikość absolutu - a on mi cichutko do ucha szeptał:
chodź do mnie, chcę cię - więc poszłam.
|
|
|
Były takie ramiona, co słodkim smakiem obejmowały moje usta.
Były takie oczy, co wypalały dziury w moich myślących skroniach.
Były takie uśmiechy, co porywały za sobą w przepaść.
Byłeś taki Ty - ale już Ciebie nie ma.
|
|
|
Jedwab jego ust przesunął się po moich.
Serce fiknęło mi kozła w piersi.
Zaciskałam razem dłonie, które nagle stały się lodowate.
Oczy zaczęły mnie piec, tak jak wtedy kiedy zbyt szybko piję colę.
Fala ciepła przelała się przez moje ciała, a po niej w mojej głowie nastąpił wybuch sztucznych ogni.
|
|
|
obejrzała się za nim, ostatni raz. tylko trzy sekundy, może cztery - wystarczyło,
aby wchłonęła widok jego błyszczących szarością tęczówek, czerwonych ust
i rozczochranych włosów. wchłonęła, przeżyła to wszystko jeszcze raz.
zamknęła oczy, mrugnęła - i zapomniała.
|
|
|
Wszystko w nim kochałam: i jasność, i ciemność, i milczenie,
i brzmienie jego głosu. Nawet te marzenia i wspomnienia,
jakie chował w tajnych zakamarkach i na temat których uparcie milczał.
Nawet tę nieokreśloną bezradność, która nie pozwalała mu odnaleźć drogi
do samego siebie, ale także i siłę, z jaką jej poszukiwał,
rozkładając ręce, urywając w pół słowa, patrząc w moje oczy,
w których chciał jakąś część siebie zobaczyć.
|
|
|
|