zimowy wieczór, tuż przed Wigilią. w ciepłym szlafroku, kapciach i piżamie, siedząc na parapecie dołowała się wciąż, że tak to wszystko wyszło. nie potrafiła się pogodzić, że go już nie ma. łyknęła parenaście tabletek, pomieszała sporo, na ból głowy. ogarnęła się i wyszła na miasto. zaczęło jej się robić słabo, winiła za to to, ze nie jadła ostatnio za wiele. zobaczyla go i... zemdlała. ludzie mysleli, że po prostu sie wywróciła, koś zadzwonił po karetkę. syrena, lekarze, rodzice i on. wystraszył się jak nigdy. dziewczyna zapadla w śpiączkę na 4 miesiące. siedzial przy niej caly czas. gdy sie ocknela, nie odezwala sie ani słowem. wyszła ze szpitala, nie odzywali sie do siebie przez tydzień. w koncu nie wytrzymala, poszla do niego. zaczeli wszystko od nowa.
|