Któregoś dnia, pójdziemy ruchliwą ulicą na spacer. Trącać nas będą roztargnieni przechodnie, na drodze zamiast traw, rosnąć będą latarnie, znaki, pokryte miejskim pyłem samochody bankierów i handlowców. Zamiast ciszy, narastający gwar. Zamiast czystego nieba, błękit pocięty liniami przekazu energii.
Któregoś dnia wraz z innym oknem, otrzymamy inny widok. Może na park, może na blok, może na pustkę. I kaktusy na parapecie będą być może inne, choć tego akurat nie mogę być pewna.
Któregoś dnia obudzi nas to samo a jednak nie takie słońce. I muzyka będzie grała jak dzisiaj, choć może o kilka tonów weselsza. I przed snem nie da się powiedzieć, że to był taki nieszczególny dzień.
Jutro kupimy kalendarz, z zaznaczonym którymś dniem.
|