ona stoi w kościele przy drzwiach wyjściowych... wołają ją koleżanki, ona odmawia , chce pomodlić się za swego skarba, aby udało się go zobaczyć tego dnia... mija kilka minut, gdy ona obraca powoli swą głowę w stronę chodnika. nogi się pod nią ugięły ... idzie ON : czarne błyszczące włosy, biały śliczny uśmiech i te brązowe oczy... czeka na moment aż on spojrzy się i zauważy właśnie ją ... zwykłą niebieskooką brunetkę, za którą tak bardzo tęskni... nic z tego... szedł zamyślony przed siebie... ona postanowiła zrobić pierwszy krok. wyszła ze świątyni i szła w jego stronę. on ją zauważył . w gorącym, letnim słońcu jego uśmiech nów zawitał gdy ją zobaczył. ona nabrała romieńców, lecz nie ze wstydu tylko ze szczęścia. przywitał się tak jak dawniej... pocałował ją w usta .... ona odwzajemniła to drugim czułym pocałunkiem. poszli do sklepu. kupił jej loda. sobie nie . patrzył jak ona je go i brudzi sobie usta . on złapał ją za policzek, zbliżył swe usta do jej i z lekkim uśmiechem oczyścił j
|