Siedziała na parapecie i patrzyła w ciemność za oknem. Kubek z gorącym kakaem parzył jej dłonie. Łzy mimowolnie spływały po policzkach, rozmazując resztki makijażu, który jeszcze rano tak starannie przygotowywała właśnie dla niego. Muzyka płynąca z głośnika grała tak głośno, że nie dało się jej przekrzyczeć. Ich piosenka odtwarzana wciąż od nowa raniła serce. Starała się uporządkować burdel, który w jednej chwili zrobił w jej życiu. Zostawił, zostawił ją tylko dlatego, że nie spełniała posłusznie jego próśb, niczym wytresowany piesek. Zsunęła się z parapetu rozlewając kakao. Podeszła do szafki z lekarstwami. Chwyciła wszystkie tabletki, które wpadły jej w ręce. Wzięła butelkę wódki i usiadła na łóżku. Lecz nie mogła tego zrobić. Przecież wciąż miała dla kogo żyć, ciągle miała przyjaciół. Mimo, iż tak często przez niego się od nich odwracała, oni wciąż przy niej byli. Spojrzała na wyświetlacz telefonu: "Kochanie, przepraszam, zmienię się" - znów to samo, ale nie tym razem. To koniec.
|