patrząc w lustro już nie widzę tej samej dziewczyny, którą byłam jeszcze rok temu... nikt juz jej nie widzi, a najgorsza jest swiadomosc, ze tamta usmiechnieta, wesola i wiecznie nieogarnieta dziewczyna byla wiele lepsza osoba niz ta, ktora widze teraz w lustrze. Nie ranila tak najblizszych, nie byla wiecznie smutna, miala chec by zyc. Kazdy widzi ta zmiane, kazdy... ale czemu do cholery nikt sie nie zastanowi, co tak naprawde sie stalo, gdzie podzial sie ten usmiech, gdzie do cholery jest ta dziewczyna, cieszaca sie z najmniejksyzch drobiazgow i umiejaca dac sobie ze wszystkim rade. Gdzie byla granica, ktora przekraczajac skresliam bezpowrotnie cale swoje poprzednie 'ja'. W ktorym momencie On tak mnie zmienil, ktora slowo bylo tak silnie niszczace, zbyt mocno raniace...
|