Porą księcia,bo tak go nazwała w myślach,był wieczór,więc ona wciąż czekała na zmierzch,mimo że dawniej najbardziej lubiła poranki. Zapalała świecę i gdy byli razem ,cała komnata wirowała. Pewnego wieczoru przyniósł ze sobą i podarował jej piękny wiersz pełen miłosnych zaklęć. Były jeszcze inne wiersze i inne wieczory,i niecierpliwe czekanie na tego o którym myślała,że jest jej księciem z bajki.-To koniec?Niesamowicie głupi.-Daj mi skończyć,stale przerywasz.-Ta twoja księżniczka jest horrendalnie głupia,tylko stale czeka i czeka.Poza tym,kto dzisiaj głuszy dziewczynę na wiersze i która daje się na to złapać?-Widocznieksiężniczka trochę niedzisiejsza i to był najlepszy sposób,żeby zdobyć jej serce.-No dobra. To już koniec?-Wcale nie,bo kiedyś przyszedł taki wieczór,kiedy skończyła się poezja. -I zagrały zmysły?Czy tak?-Prawie tak. Na szczęście księżniczka była na tyle rozsądna,że do niczego nie doszło.Książę wyszedł obrażony.
|