Powieki powoli osuwały sen z oczu. Czuł się koszmarnie, ból głowy jednak był jego najmniejszym zmartwieniem. Otóż właśnie zrozumiał że miejsce w którym się znajduje nie jest tym samym w którym zasnął. Pokój był dobrze oświetlony a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny, ściany, porośnięte mchem i dach pokryty jakąś mazią.
Cholera, jestem w piekle- powiedział do siebie z lekką ironią wyczuwalną w głosie.
Powoli wpadał w obsesje. Żadnego wyjścia, żadnej wskazówki, żadnych żądań, nie wiedział co robić. Próbował sobie wszystko przypominać jednak na marne. Zawsze zataczał koła wracając do punku wyjścia, gdzie jest?
Halo, ktoś mnie słyszy- zaczął krzyczeć kręcąc się wkoło- cholera, czuje się jak w jakimś amerykańskim horrorze.
W końcu opadł, opierając się o ścianę, spuścił głowę. Po chwili ciszy z jego oczu zleciała pierwsza kropla. Po niej druga, trzecia, piąta. Przechylił głowę ku górze, teraz już łkał bez opamiętania. Chciał aby to był sen, tak... Tego właśnie pragnął. cz.1
|