w czterech zapomnianych ścianach,
noc wtulona w mrok,
wpatrzony w bezkresny dach,
spętany w bólu, ręce ociekają winną krwią,
oczy znużone, usta spragnione,
dookoła wirują anioły rozsiewające gorzkie łzy.
kadzidła płoną
niosąc kojący sen,
drzwi drżą, niebo grzmi.
Zjawa otuliła mnie, wrzasnęła,
okręciła łańcuchem, zacisnęła,
sztylet wbiła w plecy.
serce ucichło,
dusza umknęła w purpurowe niebo.
|