Siedząc pod ścianą w jednym z pustych pokoi, wsłuchiwałam się w ciszę, która z czasem zaczęła przerażać swoim spokojem. Mój cichy oddech w końcu stał się całkowicie niesłyszalny i zagłuszony przez nagły deszcz. Wielkie krople odbijały się od parapetu tworząc przepiękną melodię, w której tylko ja umiałam dostrzec piękno. Układałam dźwięki w głowie i próbowałam pojąć jak to możliwe, że znalazłam się w punkcie wyjścia. Zupełnie sama, pośród milionów ludzi. Z pustką w sercu, której nie dało się opisać w zdaniach. Zostawili mnie, z mętlikiem w głowie, którego nie potrafiłam poukładać. Opuścili mnie właśnie wtedy, gdy myśli z szarej przeszłości zaczęły coraz to bardziej ranić moje serce, które w końcu nie wytrzymało nadmiaru cierpień.
|