Nie raz i nie dwa stałam na krawędzi. Dzieliły mnie milimetry od dna. Koniec wszystkiego był na wyciągnięcie ręki. Wiedziałam jednak, że Twoje odejście mimo wszystko jest dla mnie lepsze. Zdawałam sobie sprawę, że mimo tego cierpienia, dam radę i pokonam to, bo odszedłeś sam. Ja nie dawałam rady Cię zostawić. Bałam się. Ty zrobiłeś to z łatwością zostawiając mnie nad przepaścią. Gdy już wracałam do dawnego, pięknego życia, Ty wróciłeś. I zepchnąłeś mnie w dół. Dokładnie na samo dno, z którego musiałam podnosić się sama.
|