Wróciła z pogrzebu brata. Bez łez. Z pustym wyrazem twarzy. Usiadła na ławce w międzyczasie wyciągając z torby litr czystej i szlugi. Gdy już chciała zajarać ktoś jednym sprawnym ruchem wyrzucił jej papierosa. Od razu poznała te czekoladowe tęczówki. To był On. -Co ty do chuja robisz? - krzyknęła. -Nie lubię gdy palisz - odpowiedział z nutką współczucia w głosie. -Słuchaj, jakiś sukinsyn zabił mi brata, daj mi na chwilę zapomnieć. -Dobrze - odpowiedział. Po czym już cała rozpłakana znalazła się w jego ciepłych ramionach wąchając dobrze znany jej zapach.
|