|
byliśmy na imprezie u kumpla. stałam z grupką przyjaciół, gdy nagle w drzwiach zobaczyłam jego. był w bluzie, tej cholerniej bluzie, którą tak lubiłam. spojrzał na mnie i ruszył w naszą stronę. - muszę iść, wydukałam i wyszłam na taras. przyszedł i zahipnotyzował mnie swoim słodkim spojrzeniem. - pamiętasz, twoja ulubiona, wskazał na bluzę. - jasne, tyle, że nie leży już na tobie tak jak dawniej. - no tak, od dawna już jej nie nosisz, uśmiechnął się i zdjął ją. - trzymaj, na tobie o wiele, wiele lepiej wygląda. - bez wahania wsunęłam ją na sukienkę. nie zważałam na to, że wyglądałam w niej na kretynkę. ważne, że choć przez chwilę, znów mogłam czuć jego zapach. / pozornie.
|