Atramentowe niebo atramentowych łez wisi mi nad głową i nie potrafi przeminąć. Nie może mnie opuścić. Nie może zostawić. Patrzy na mnie z każdej strony. Osacza. Wymusza moją uwagę.
Nie jest całkowicie czarne, ani też anielsko białe. Oszukuję sama siebie, że kipi obojętnością. Lecz... Kocham się w jego szarości i zmywam z niego grzech za każdym razem. Chcę się pozbyć tej niepewności, lecz przywołuję je i zanurzam się w nałogu atramentowego nieba.
Gorzka mieszanka szarości...
Słodycz przedziwnych barw...
|