`Stała i podpierała mur, tak jakby miał zaraz spaść. Nie wiedziała co się dzieje. To pewnie dlatego, że spadła na same dno swego nudnego, okropnego życia. Czas ją gonił. Musiała iść do domu. Idąc ulicą płakała i słuchała muzyki. Patrzyła pod nogi i szła zgarbiona, łzy spływały po jej policzkach jakby deszcz po szybie. Oglądnęła się za siebie, zobaczyła ślicznego chłopaka, zarumieniła się leciutko i myślała, że to ten. Czuła się jak w niebie. Po chwili przypomniało jej się, że to ona jest tym brzydkim kaczątkiem. Odwróciła się i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Doszła do domu, rzuciła się na łóżko, puściła najsmutniejszą piosenkę i chwyciła żyletkę. Drzwi się otwarły, myślała, że to on. Ale to jednak jej mama. "Co on by robił w moim domu ? Idiotka !" - pomyślała. Przytuliła się do mamy, a ona cicho powiedziała : "Ktoś do Ciebie przyszedł, czeka przed drzwiami." szybko wyrwała się z ramion mamy, wyrzucając słuchawki na łóżko. To on, to był on. W drzwiach stał ten chłopak..`
|