Poszłam. Przez tory. Siedziałam na nich. Słone łzy same wydostały się z odmętów mojej skrzywdzonej duszy. Siedziałam. Czekałam na pociąg. 'Proszę, zabijcie mnie, już dłużej nie daję rady' - krzyczałam. Pociąg nadjechał. Ja uciekłam. Zobaczyłam go. Z wiecznie mrocznymi myślami o aroganckim uśmieszku. 'Jeszcze nie jesteś gotowa by umrzeć. Nie póki ja żyję' - szepnął. I od tej pory ani razu nie wracałam tamtędy do domu sama.
|