Spędzała kolejny wieczór w domu u swojego przyjaciela z najcudowniejszymi ludźmi pod słońcem. Nie odrywała od Niego wzroku. Miał na sobie Jej ulubioną czarną bluzę z rastamańskimi paskami po bokach.
Nagle ogarnął Ją smutek. Wzięła fajkę i wyszła przed dom.Usiadła na ławce i odpaliła swojego ulubionego lm. Dym rozrywał Jej płuca. Zaczęła płakać.
Nagle otworzyły się drzwi. Wyszła z nich Jej miłość. 'Ej, co jest?'-burknął. 'Nic. Tak chciałam sobie odetchnąć świeżym powietrzem'.- powiedziała ze spuszczoną głową.
Kucnął naprzeciwko Niej. Swoimi dłońmi otarł Jej twarz i odgarnął włosy.
Natychmiast go przytuliła. 'Kocham Cię rozum...' Jej słowa zostały przerwane pocałunkiem.
|