Ostatnio przypomniałam sobie Wigilię. Po uroczej kolacji spędzonej w gronie dwóch osób, a mianowicie mama i jej przybłęda, po prezentach i tym wszystkim zaproponowałam im spacer. Oni szybko zajęli się sobą więc spokojnie mogłam iść w moje tajemnicze miejsce, do którego dostęp miało tylko parę osób. Usiadłam. Szpital mnie totalnie wykończył. Trzeba mieć talent żeby zaplanować samobójstwo przed świętami poprzez podcięcie sobie żył. Usłyszałam kroki. Przyszedł. Jak codziennie o tej porze. -Heej, wiesz że są święta? dlaczego nie siedzisz w domu? - spytał. -Nie mam po co tam być a ty? -Zapomniałaś? Przecież rodzice zmarli. Nie obchodzę świąt. Jednak specjalnie dla ciebie przyniosłem opłatek. -A więc ja życzę ci żebyś trzymał się po stracie rodziców, a ja będę ci przy tej drodze towarzyszyła. -A ja życzę ci żebym już nigdy nie musiał czekać w szpitalu na informację czy żyjesz. - W tej chwili przytuliłam się do niego. On głaskał mój bandaż. A co było później? Później gadaliśmy do rana.
|