Zadzwonił z przeprosinami. Odebrała zła i pełna agresji. Przepraszał ją, a przynajmniej próbował. Swym procentowym oddechem ledwo łączył litery w słowa, zdania były czymś prawie niemożliwym do złożenia. Przepraszał. Obiecywał, że rano wszystko wyjaśni. I wiecie co było najgorsze? Chciała rzucić słuchawką ale jego głos, nawet całkiem pijany, uspokajał ją i sprawiał, że nie potrafiła być zła na swojego aniołka... /katajiina
|