Miała pracować do 21, a on dobrze o tym wiedział. Wielokrotnie pytał o której będzie w domu. Za 5 minut miała kończyć prace. Poszła się przebrać. Wyszła z firmy. Wybiła 21. Jej telefon zabrzmiał ich melodią. Zadzwonił. "Kocie jak tam? Po pracy? cała? Zdrowa? Bo się martwię". Normalnie wkurzyła by się nadmierną troską, ale to On dzwonił, a nie jej mama. W tym wypadku było to słodkie. /katajiina
|