po godzinach biegnie przez tłum z nożem wbitym w plecy z ust wypływa wstrętna wilcza łuna zacierająca dłonie gdy dostrzega po drugiej stronie chodnika jej spojrzenie ukryte za morzem przejrzystych łez przebiega obezwładnia zrywa jej ubranie staje obok dumnie uniesiona i śmieje się wraz z tłumem tak siarczystym tłumem że powietrze aż płonie z poniżenia
|