siedząc w pokoju i popijając trzecią już herbatę stwierdzam, że jestem sama. wszyscy dookoła zajęci są sobą, nie zauważają, że jestem na skraju, że kroczę po cienkim lodzie. każdy po kolei zabiera mi nadzieję, marzenia, których trzymam się jak ostatniej deski ratunku. odejście samotnego człowieka nie czyni wielkiego hałasu, po prostu odchodzimy a reszta nie zauważa naszego odejścia. więc czy śmierć osoby mojego pokroju coś zmieni? gdy ostatnia nadzieja już zgaśnie, a marzenia odejdą niespełnione zabiorę się razem z nimi. zniknę, bo po co istnieć, gdy nie mamy po co, dla kogo. / ucieknijmi
|