kiedy oglądam "mam talent" i widzę wchodzącego małego cwaniaka, a potem gdy jeden z jurorów zadaje mu pytanie, czy ma dziewczynę, a on z uśmiechem odpowiada, że tak, od razu przypomina mi się dzieciństwo. kiedy wszystko wydawało się łatwiejsze, mniej skomplikowane. jak jako dziecko tworzyło się takie "małe związki" z kimś, kogo się bardzo lubiło, a reszta kolegów dokuczała z zazdrości. wtedy wydawało się to wielkim problemem i przeszkodą do "bycia razem", a takie coś potrafiło trapić przez cały dzień. marzyłam o byciu w gimnazjum, bo mówiło się, że nastoletność to najlepszy czas w życiu człowieka. wtedy wydawał mi się taki beztroski.. a teraz? moje rozumowanie za dzieciaka mnie rozśmiesza. wtedy tak goniłam za dorosłością, udawałam starszą zakładając szpilki mamy i malując się jej kosmetykami. a teraz tęsknię za takimi problemami jak kiedyś. niewątpliwe, wszystko się zmienia, zmieniłam się i ja, więc problemy też. ale do chuja, dlaczego to jest takie trudne?!
|