Choćby od niechcenia ostatkiem uporczywie trzepoczącej myśli, co się przyśni koszmarem w dysonansach.
Bezsenność barwiona szaro mętnie pokrętnie niechętnie, rozpaczliwie, natarczywie, na siłę nie mamy już czasu,
na tenże nie zdążymy zbiec dwu ulic w poprzek, na skos, o włos od pomyślnego obrotu spraw. Braw.
Nieodczekanie. Brew. Nie drgnie lękiem dźwiękiem fałszywym niczym oczy. W ogień skoczy, za chwilę,
za jedną, tam, z dala, z powodu nakreślonego na poczekaniu w didaskaliach. Ostrzeżenie w pół słowa,
ćwierć neologizmu, równie niejasne. Ciasne. Łapczywe, natarczywe, dalekie. Bliskie wszystkie zawikłania.
|