|
tinka34.moblo.pl
męczyło ją życie męczyły ją codzienne sprawy męczyło ją samo oddychanie. wszystko.. wszystkie dni godziny minuty.. były takie puste. takie totalnie bez sensu. nie
|
|
|
męczyło ją życie, męczyły ją codzienne sprawy, męczyło ją samo oddychanie. wszystko.. wszystkie dni, godziny, minuty.. były takie puste. takie totalnie bez sensu. nie dawała sobie już z tym wszystkim rady. tak strasznie jej go brakowało. on dawał jej siły. przecież kiedyś nikt by o niej nie powiedział nic innego jak to, że była pewną siebie, odważną laską. wszyscy tak o niej mówili. a teraz? kto by uwierzył, że kiedyś ta dziewczyna w szarej bluzie z kapturem na głowie i podpuchniętymi oczami od łez, kiedyś wyglądała jak bogini?
|
|
|
sztuczny uśmiech stawał się jej specjalnością.. prawie doprowadziła go do perfekcji. udawanie, że już go nie kocha, że jej nie zależy. sztuczna radość z życia, z każdej chwili. pytanie, dlaczego? dlaczego nikt nie zauważył, że coś jest z nią nie tak? dlaczego On nie zauważył?.. przecież znał ją tak dobrze...
|
|
|
wiedział, że nie ma dla niej ratunku. krew płynęła strumieniami z rany i ust. traciła tętno. pocałował ją w czoło, powoli wstał, zadzwonił na policję, żeby powiedzieć o zdarzeniu. usiadł oparty o pień. patrzył na nią. niespodziewanie jej usta poruszyły się. wybełkotała ostatnie słowa przez krew - 'kocham Cię na zawsze.'
|
|
|
ruszyła biegiem w stronę lasu. miała niesamowite tempo. dotarła w Ich miejsce. oparła się o pień, zaczęła płakać. wykrzyczała jak strasznie go nienawidzi za to co jej zrobił i jak bardzo nadal go kocha za wszystko inne, nawet za te głupie kłótnie, które tak cudownie się kończyły.. nigdy nie czuła się tak źle.. było jej tak niedobrze, ciężko. chciała, żeby tu był.. obok, razem z nią. potrzebowała, żeby ją przytulił i szepnął do ucha 'będzie dobrze. jestem przy Tobie.', niby zwykle słowa, a dodawały sił. teraz nie miała ich w ogóle. wyjęła z plecaka nóż. przyłożyła go sobie do płuc. i wtedy usłyszała oddalony krzyk - 'nieee, kochanie! nie rób tego! nie!'. nie musiała się odwracać, nie miała wątpliwości. to był On. wszędzie rozpoznała by ten głos. odkrzyknęła - 'boli, skarbie. boli!' i wbiła narzędzie w ciało. dobiegł do niej. 'przepraszam' - powiedział. ostatkami sił przymrużyła oko. 'miło Cię widzieć. wybaczam..' - wyszeptała nie mogąc złapać oddechu. (...)
|
|
|
ruszyła biegiem w stronę lasu. miała niesamowite tempo. dotarła w Ich miejsce. oparła się o pień, zaczęła płakać. wykrzyczała jak strasznie go nienawidzi za to co jej zrobił i jak bardzo nadal go kocha za wszystko inne, nawet za te głupie kłótnie, które tak cudownie się kończyły.. nigdy nie czuła się tak źle.. było jej tak niedobrze, ciężko. chciała, żeby tu był.. obok, razem z nią. potrzebowała, żeby ją przytulił i szepnął do ucha 'będzie dobrze. jestem przy Tobie.', niby zwykle słowa, a dodawały sił. teraz nie miała ich w ogóle. wyjęła z plecaka nóż. przyłożyła go sobie do płuc. i wtedy usłyszała oddalony krzyk - 'nieee, kochanie! nie rób tego! nie!'. nie musiała się odwracać, nie miała wątpliwości. to był On. wszędzie rozpoznała by ten głos. odkrzyknęła - 'boli, skarbie. boli!' i wbiła narzędzie w ciało. dobiegł do niej. 'przepraszam' - powiedział. ostatkami sił przymrużyła oko. 'miło Cię widzieć. wybaczam..' - wyszeptała nie mogąc złapać oddechu. (...)
|
|
|
ruszyła biegiem w stronę lasu. miała niesamowite tempo. dotarła w Ich miejsce. oparła się o pień, zaczęła płakać. wykrzyczała jak strasznie go nienawidzi za to co jej zrobił i jak bardzo nadal go kocha za wszystko inne, nawet za te głupie kłótnie, które tak cudownie się kończyły.. nigdy nie czuła się tak źle.. było jej tak niedobrze, ciężko. chciała, żeby tu był.. obok, razem z nią. potrzebowała, żeby ją przytulił i szepnął do ucha 'będzie dobrze. jestem przy Tobie.', niby zwykle słowa, a dodawały sił. teraz nie miała ich w ogóle. wyjęła z plecaka nóż. przyłożyła go sobie do płuc. i wtedy usłyszała oddalony krzyk - 'nieee, kochanie! nie rób tego! nie!'. nie musiała się odwracać, nie miała wątpliwości. to był On. wszędzie rozpoznała by ten głos. odkrzyknęła - 'boli, skarbie. boli!' i wbiła narzędzie w ciało. dobiegł do niej. 'przepraszam' - powiedział. ostatkami sił przymrużyła oko. 'miło Cię widzieć. wybaczam..' - wyszeptała nie mogąc złapać oddechu. (...)
|
|
|
jak zawsze mieli się spotkać w parku. gdy tylko ją zobaczył podszedł i nic nie mówiąc, pocałował. gdy w końcu się od niej oderwał szepnął tylko: 'to koniec. wybacz, maleńka'. spojrzała na niego przeszkolonymi od łez oczyma. 'niee. nie możesz.. nie możesz mi tego zrobić, do jasnej cholery!' złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie. nachylił się do jej ucha i syknął: 'mogę'.
|
|
|
Cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. Marzę. Marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. Zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. Kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. Później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. Po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. Podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. Spoglądam przez okno, siadając na parapecie. Nie. Najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. Siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak codzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
Ty nawet nie wyobrażasz sobie tego do jakiego stanu mnie doprowadzasz. Moje serce przez Ciebie chce wybuchnąć, moje kolana przez Ciebie same się uginają, moje myśli są pełne Ciebie. Moje usta pragną Cię całować, moje oczy pragną na Ciebie patrzeć, moje uszy pragną Ciebie słuchać. A Ty? Udajesz, że mnie nie znasz. : (
|
|
|
Jak zawsze tego wieczoru siedziałam z kubkiem gorącego kakao i oglądałam swój ulubiony serial, otulona kocem. Zdziwiłam się, że zadzwonił telefon, każdy kto mnie znał, wiedział, że lubię w wieczorne, smętne dni siedzieć samotnie. Odebrałam. - Halo, dzwonię z policji, pani chłopak miał wypadek, jechał za szybko na swoim motorze i uderzył w drzewo. To co usłyszałam wprawiło mnie w osłupienie. - Jest w ciężkim stanie, leży w miejscowym szpitalu. Puściłam słuchawkę, usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. - Przecież obiecywał, że będzie jechał wolno ! - krzyczałam głośno, ale postanowiłam się pozbierać. - Pewnie chciałby, żebym z nim teraz była. Ubrałam się, zadzwoniłam po taksówkę i pojechała. Gdy zobaczyłam jak leżał cały poobijany w śpiączce, usiadłam przy jego łóżku, złapałam go za rękę i krople moich łez kapały na jego twarz, wolno spływając. -Kochanie, zawsze będę przy Tobie - Mówiłam przez łzy. -Błagam Cię, tylko się obudź.Położyłam rękę na jego serce, przestało bić.
|
|
|
Znowu z Twojej twarzy znika uśmiech szczęścia. Tracisz coś. Wpadasz w furię. Masz ochotę zniszczyć cały świat. Zauważasz słoik stojący na parapecie okna, bierzesz go w rękę i rzucasz o ścianę naprzeciwko siebie. Kawałki rozbitego szkła mienią się w zachodzącym już słońcu. Jego zawartość jaką jest kilka zawiniętych karteczek z życzeniami, planami, marzeniami widzisz rozsypaną na ziemi. Zamykasz powoli oczy, a po policzkach spływają perłowe łzy. Ból, lęk, złość
|
|
|
Mówiłeś , że kochasz ? wiesz , gdybyś naprawdę kochał , nie zapomniałbyś o mnie . nie uwierzyłbyś nikomu , kto mówił o mnie źle . nigdy byś o mnie nie zapomniał , nawet na najlepszym melanżu . zawsze miałbyś mnie w głowie . podczas żucia gumy czy nawet całowania się z inną . do końca życia pamiętałbyś moją datę urodzenia , mój śmiech , oczy , kiedy patrzyłam na twoją uśmiechniętą twarz , moje nieogarnięte włosy podczas deszczu i te ciągłe skakanie po kałużach podczas największej ulewy w roku . a może pamiętasz ?
|
|
|
|