|
fucking_artist.moblo.pl
Nie wytrzymałam kiedy powiedziałaś że jesteś kurwą. Jakim prawem mogłaś to zrobić?! Jakim prawem do jasnej cholery mogłaś tak na siebie powiedzieć?! Wykrzyczałaś mi
|
|
|
Nie wytrzymałam, kiedy powiedziałaś, że jesteś kurwą. Jakim prawem mogłaś to zrobić?! Jakim prawem do jasnej cholery mogłaś tak na siebie powiedzieć?! Wykrzyczałaś mi w twarz bez żadnych ociągnięć, że jestem nie tylko niechcianym dzieckiem, ale też bachorem, którego nie znasz ojca, tak? Powiedziałaś, że się puściłaś i jestem zwyczajną, niechcianą wpadką, którą musisz od tych ponad dziewiętnastu lat utrzymywać. Nie pomyślałaś, że ja Ci nie uwierzyłam? Bo, ile razy powtarzałaś mi kto jest moim ojcem, no ile? I tak nagle zmieniłaś swoje zdanie wyłącznie po to, aby dać mi wyraźnie do zrozumienia, że jest inaczej? Wiem, że robiłaś to z premedytacją, chciałaś, abym poczuła jeszcze większe obrzydzenie i nienawiść do Ciebie, ale to Ci nie wyszło. Nie udało Ci się do mnie dotrzeć właśnie w taki sposób, za który Ty się chwyciłaś. Zaczęłaś mi wypominać w tym samym czasie moje błędy. Chwytałaś się za najgorsze sprawy z przeszłości, o których nie miałaś żadnego pojęcia, bo chciałaś jedynie zemsty.
|
|
|
Nie zrobiłam Ci nic za co miałbyś prawo mnie karać swoimi zarzutami i oskarżeniami. Nie powiedziałam w Twoim kierunku żadnego, negatywnego słowa, które miało prawo Cię zaboleć. Praktycznie nie powiedziałam nic. Uciekłam jedynie do swojego pokoju, gdzie nie byłam w stanie powstrzymać już tych słonych łez, które dzisiaj od rana spływają co chwilę po moich policzkach. Próbowałam Ci coś wyjaśnić, lecz Ty nie chciałeś słuchać. Miałeś swoją wersję wydarzeń, chciałeś Go bronić, ale nie liczyłeś się z tym, że przez Jego głupie zachowanie Twojej jedynej córce coś mogłoby się stać. Nie widziałeś tego, jak wyszła zapłakana i zła na miasto, gdzie nie chciała, aby ktoś za Nią szedł. Nie widziałeś, ani tym bardziej nie słyszałeś, ile nabrała się środków na uspokojenie zanim wyszła z domu. Nie chciałeś o tym wiedzieć nic. Dla Ciebie liczyło się jedynie to co Ty sam uroiłeś w swojej głowie pomimo, że nie miałeś żadnych argumentów, które potwierdziłyby Twoją tezę.
|
|
|
Nie rozumiem tego, jak tymi kilkoma słowami byłeś w stanie mnie zniszczyć. Dlaczego wtedy zamiast usiąść obok mnie i wysłuchać co mam do powiedzenia podniosłeś swoją dłoń chcąc mnie uderzyć prosto w twarz. Nie rozumiałeś żadnych moich tłumaczeń, które krzyczałam, a które wcześniej próbowałam Ci powiedzieć. Nie obchodziło Cię to, jak bardzo zabolały mnie słowa mamy, kiedy powiedziała, że Ona nas nie chce, że wypiera się nas tylko dlatego, że nie jesteśmy dla Niej idealnymi dziećmi. Wiedziałeś, że miałam rację mówiąc w pełni roztrzęsienia, że za parę godzin wszystko się zmieni, że On znów stanie się Jej ulubionym, a nawet najukochańszym pupilkiem, a ja zaś zostanę odrzucona i całe zło się przeniesie na mnie pomimo, że nic nie zrobiłam. Widziałam to w Twoich oczach, dziadku. Widziałam ten ból i zmieszanie. Próbowałeś później coś z tym zrobić, lecz nie powstrzymałeś się. Wyzwałeś mnie od najgorszych. Nie szczędziłeś się w słowach. Zdawałeś sobie sprawę z tego, jak zabolą mnie Twoje słowa.
|
|
|
Siedząc na podłodze oparta o łóżko już nie powstrzymuję łez, które strumieniami spływają po moich policzkach. Nie zwracam uwagi na to, że coraz bardziej i mocniej się duszę nie mogąc przy tym złapać oddechu. Podkurczam tylko nogi, dłonie zaciskam w pięści i zastanawiam się nad własnym życiem. Stawiam sobie pytania odnośnie przyjaciół, gdzie oni są, dlaczego nie ma nikogo, gdzie mogłabym napisać bądź zadzwonić ze świadomością, że mam do kogo uciec bądź aby ten ktoś zagwarantował mi swoją obecność przy mnie. Nie ma do kogo też zadzwonić, aby wykrzyczeć, jakie złe, czarne scenariusze przebiegają przez głowę, bo w jednej chwili szuka się odpowiedniej ucieczki z tego świata. Jest wyłącznie lęk, strach, roztrzęsienie, czarne myśli i niepewność. Bo każda droga, którą chcę wybrać niesie za sobą zbyt wiele konsekwencji.
|
|
|
Umarła we mnie nadzieja na to, że coś się zmieni. Oczywiście, że to były wyłącznie jedynie moje marzenia, że ktoś coś zrozumiał, że może w końcu uda nam się stworzyć dom pełen ciepła i miłości, ale jasne było, że tak się nigdy nie stanie. To życie było już na starcie przegrane. Jak można stworzyć rodzinę z kimś, kto jest tylko niechcianym dzieckiem, które sprawia więcej kłopotów niż przynosi radości? Nikt z resztą nie szuka przyczyn dlaczego taka jestem, a nie inna. Widzą we mnie tylko to zło, którego nie chcą się pozbyć, bo się boją? Widzą jedynie twarz człowieka, które przypominam nie po wyglądzie, ale po charakterze. Nie mają odwagi zrobić tego kroku, który sprawi, że zniknę z ich życia na zawsze, bo mają przy tym wiele do stracenia. Lecz już długo tak się bawić w to wszystko nie będę. Po co mam mieszkać tu, gdzie i tak czuję się samotna, skoro mogę zdać maturę, pójść do pracy i się wynieść, gdzieś gdzie będę sama, gdzie będę miała spokój od wszystkiego i wszystkich?
|
|
|
I. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo Cię teraz nienawidzę. Zostałeś już w całości stracony w moich oczach. Skoro przez Ciebie nasza Mama się nas wyparła, to Ty dla mnie nie istniejesz. Jesteś jedynie kimś, kto nie zna życia, kimś kogo każdy zawsze będzie głaskać po głowie i kimś kto się nie nauczy tego życia. Może i dzieli nas tylko sześć lat różnicy, ale będąc w Twoim wieku też nic nie wiedziałam o życiu, też byłam za bardzo rozpuszczona i rozkapryszona. Dostawałam wszystko to co chciałam, praktycznie nie brakowało mi niczego prócz jednego, tego co było najważniejsze w każdej rodzinie. Nie miałam miłości od nikogo. Ty zaś ją dostajesz, czasami wydaje się, że dostajesz jej za dużo. Wykorzystujesz każdą sytuację, każdy moment, bo wiesz, że wszyscy Ci ulegną prócz mnie. Ja w przeciwieństwie do nich staram się pokazać Ci życie z tej prawdziwej, negatywnej strony.
|
|
|
II. Ty zaś tego widzieć nie chcesz, ale poczujesz już niedługo, jak wiele stracisz co znaczyły moje słowa, gdy próbowałam Cię wyrwać od nich, z tego świata, który jest przepełniony sztucznością i nienawiścią. Lecz wtedy będzie już za późno, bo sam zaczniesz cierpieć. Nie będziesz znał wyjścia z żadnej sytuacji, będziesz kurczowo szukał swojej ścieżki, ale to Ci nic nie da, bo nie nauczysz się tego co jest najważniejsze. Z resztą, zawsze udawało Ci się spadać na cztery łapy, więc pewnie i tym razem będzie to u Ciebie wyglądać na podobnych zasadach, ale przyjdzie chwila, gdy sam będziesz płakać i będziesz czuł się opuszczony. Odczujesz to wcześniej bądź później i zrozumiesz, że Twoja siostra miała rację, gdy próbowała Cię wyciągnąć z tego zatrutego egoizmem i sztucznością życia. Wtedy już mi nie podziękujesz, ale będziesz sobie pluł jedynie w brodę, że byłeś głupi nie słuchając wcześniej tego co Ci mówiłam. Zobaczysz, że tak będzie.
|
|
|
I.Nic się nie zmieniło. Codziennie staram się włączać stary numer gadu i tam zaglądać wyłącznie do archiwum, gdzie są rozmowy z Nim. Lubię do tego powracać. Nie ma takiej chwili, aby ten uśmiech co był wtedy nie pojawił się więcej na mojej twarzy. Ciągle jest to samo uczucie co wtedy, gdy pierwszy raz z Nim rozmawiałam pisząc to wszystko. Chociaż czas biegnie, to mając tamte słowa przed oczami mam wrażenie, jakby coś się zatrzymało w jednym miejscu, jakby nic się nie ciągnęło dalej. Wyłącznie tamten moment i ten stan, kiedy serce przyspieszało, jak widziałam odpowiedź od Niego. Teraz tego nie ma.. Nie ma, bo wiem, że to moja wina. Nie piszę, cały czas praktycznie milczę, ale roztargnienie, które się pojawiło nie pozwalało mi racjonalnie myśleć o niczym. Pieprzenie o głupotach to było moim zdaniem mocne przegięcie, a nie chciałam przecież pisać o tym co się dzieje, jak płaczę po nocach, że ukrywam to wszystko w sobie, bo się czegoś boję.
|
|
|
II. Po co miałam to robić? Aby kolejną osobę od siebie odrzucić i jeszcze bardziej zniechęcić do siebie? I tak miałam to dziwne wrażenie, odczucie, że tak zrobiłam pisząc wcześniej może coś złego, coś czego nie skontrolowałam, nie przemyślałam? Wchodziłam tam codziennie i zagłębiałam się we własnych zamyśleniach. Potrafiłam nawet obudzić się w środku nocy i włączyć gadu na telefonie tylko po to, aby zobaczyć Jego opis, albo wejść i sprawdzić czy może coś napisał. To było może i głupie, nierozsądne dla kogoś, ale dla mnie to było coś, jak walka sama z sobą, własnymi uczuciami, emocjami.. Ze wszystkim co się we mnie znajdowało. Siedząc teraz w ciemnym pokoju przed kompem zastanawiam się czy nie popełniłam zasadniczego błędu, który zdyskwalifikował mnie z tego co się działo, co mogło się wydarzyć...
|
|
|
Kiedy o Tobie myślę moje dłonie się trzęsą. Ciało drga, ponieważ każda myśl, która przenika przeze mnie jest pewną trucizną, uzależnieniem. Choruję na to już od 35 miesięcy i nie mam zamiaru się z tego leczyć. Wręcz przeciwnie, mi się to całkiem podoba. Nie chcę tego tracić, wiesz? Jesteś takim bezpiecznym uzależnieniem, który chcę, aby pozostał już na zawsze w moim życiu. Nie chcę tego tracić, bo wiem, że strata Ciebie nigdy nie zostanie wyleczona. Rozpętam jedynie piekło w sobie, z którego ciężko będzie się wydostać. Nie wiem, jak to z Tobą jest, czy chcesz mnie mieć w swoim życiu, czy chcesz, abym nadal była Twoją przyjaciółką, którą kochasz i traktujesz, jak siostrę, czy też nie, ale widzisz... Ja wiem, że bez Ciebie nic nie jest takie dobre. Świat staje się szary, pusty, beznadziejny. Wszystko jest nudne pomimo, że wiele się dzieje. Lecz nie ma tego czegoś, co Ty wprowadzasz do mojego życia. A kiedy jesteś tuż obok nie czuję żadnej straty, nie czuję, że czegoś mi brakuje.
|
|
|
I. Zrobiłam to. Napisałam do Niego, bo nie wytrzymywałam. Nie dawałam już rady sama ze sobą. Czułam, że Go potrzebowałam. Cholernie Go potrzebowałam. On był, jest i zapewne już na zawsze pozostanie jedyną osobą, która zna mnie na wylot, która będzie w stanie przewidzieć każdą moją myśl, moje zachowanie, czy to co czuję. I wiesz, ja nawet tego nie żałuję. Nie sądziłam, że odczyta dość szybko moją wiadomość. Ba, byłam przekonana, że tamte słowa będą czekały na Niego przez najbliższe tygodnie, a nawet miesiące. Może i za jakiś czas bym o tym zapomniała, a On wtedy by wszedł na gadu i to odczytał.. Lecz coś nie dawało mi spokoju. Musiałam do Niego napisać i poprosić by tam wszedł. Byłam przekonana, że tak się nie stanie, jak ja chcę..Ale to tylko była krótka zmyłka dla mnie. Nie czekałam długo. Pół godziny po tym, jak doszłam do siebie, jak się uspokoiłam siedząc w łazience oparta o płytki zobaczyłam wiadomość od Niego. Serce biło mi, jak oszalałe. Bałam się tego co tam może być napisane.
|
|
|
II. Ale zaryzykowałam i odczytałam od Niego tą wiadomość. Byłam zaskoczona tym, że chce, abym do Niego po raz kolejny zadzwoniła. Przecież nie dzwoniłam wcześniej więc czyżby pomylił numery? Szepnęłam w myślach, a następnie szybko odpisałam, bo miałam wrażenie, że za chwilę mogę coś stracić. Nastąpiła chwila niepewności, masa pytań w głowie, a czas zaczął się niemiłosiernie dłużyć. Po paru minutach dostałam szybką odpowiedź od Niego, wymiana następnych wiadomości sprawiła, że zgłupiałam. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam wyłącznie szybko pobiec do swojego pokoju, wykręcić Jego numer i usłyszeć Jego głos. Nawet jeżeli to miało by trwać wyłącznie parę sekund.. Lecz to było dla mnie czymś ważnym, czymś cholernie ważnym. Potem dłuższy moment, wkurwienie,czekanie, aż darmowe minuty się aktywują i to przyspieszenie serca, gdy Go usłyszałam. Pojawiały się pytanie, kolejne z resztą tego wieczora. Czy to właśnie On.. Czy ja znowu śnię, a może jestem czymś naćpana?
|
|
|
|