|
donotaskabouttomorrow.moblo.pl
W domu unosił się słodki zapach jej pieczonych gofrów. Siostra z mamą zajadały się i chwaliły wypieki kiedy ona sama jedynie wąchała zastanawiając się jak mogą smakować.
|
|
|
W domu unosił się słodki zapach jej pieczonych gofrów. Siostra z mamą zajadały się i chwaliły wypieki, kiedy ona sama jedynie wąchała zastanawiając się jak mogą smakować.
|
|
|
Usiadłam przy stole, mama postawiła przede mną miskę zupy, 'masz zjeść przynajmniej pół' powiedziała i przysiadła się obok. Spojrzałam na danie, pomidorowa, uśmiechnęłam się, kiedyś moja ulubiona, a obok łyżka z której jadłam odkąd pamiętam. Wiedziałam, że jej nie zjem, mama również, ale obie siedziałyśmy przy stole, w ciszy, ona łudząc się, że jednak sięgnę po łyżkę, a ja czekając aż pozwoli mi pójść do pokoju.
|
|
|
Przeglądała w internecie artykuły na temat psychologi, psychiatrii i chorób z nimi związanymi, koszmary, depresje, bóle, jadłowstręt, przygnębienie, senność lub jej brak... przerzucając kolejne strony, czytając teksty, wpisy przeraziła się, ile z tych objawów pasuje do niej. W pośpiechu pozamykała karty i okna na ekranie, wyłączyła komputer, wśliznęła się pod koc, zwinęła w kłębek ze łzami w oczach oplotła kolana ramionami, 'nie jestem chora' powtarzała w kółko, bez przerwy, non stop jakby chciała przekonać siebie samą do tych słów.
|
|
|
Spała. Pierwszy raz od bardzo dawna, nie wyspała się, ale na tych kilkanaście godzin wszystko zniknęło, smutek, złość, żal, cierpienie, ból, nic nie było, działały tylko tabletki na sen. Dopóki rano znów się nie obudziła...
|
|
|
Zamknęła drzwi, z szafki na ubrania wyciągnęła pudełeczko tabletek na sen, otworzyła je i popiła pierwszą... drugą... trzecią... czwartą... przy piątej się zawahała. Usłyszała w głowie dwa odmienne glosy, jeden mówił 'jeśli umrzesz zaznasz spokoju, na który nie zasługujesz' i to była racja, a drugi szeptał 'destrukcja, zniszczyłaś wszystko, teraz czas na Ciebie'. Wzięła piątą tabletkę, ale tamten miał rację, nie zasługuje na spokój. posiedziała kilka minut w zamyśleniu, zrobiła się śpiąca. Położyła się do łóżka i zasnęła, obudziła się rano, nie miała pojęcia co zrobić ze swoim życiem, gdzie nikt jej nienawidził... nawet ona samą siebie.
|
|
|
'Czas na obiad!' zawołała mama. 'Mój ostatni' pomyślała i z uśmiecham zaczęła rozmawiać z rodziną, choć miała ochotę na ciszę i jeść, mimo że miała ochotę rzucić talerzem. Zje, powie że idzie spać i już nigdy nie wstanie.
|
|
|
Poczucie winy przygniatało ją swym ciężarem, a wyrzuty sumienia wyżerały od środka.
|
|
|
Ułożyła się w wannie, myśli płynęły wraz z wodą, gdy szum ucichł, popatrzała na przeźroczystą wodę, która już po chwili zaczęła robić się blado różowa, zamknęła oczy, cisza, spokój, nikt jej nie przeszkadzał, po kilku minutach otworzyła je, nie leżała już ani w czystej wodzie ani nawet blado różowej. Wyskoczyła z wanny jak oparzona, wszędzie było czerwono, spojrzała na rękę, zaczęła w panice zawijać ją papierem, spuszczać wodę z wanny, wycierać szkarłatne plamy z kafelek w łazience.. 'nie teraz, nie tak, za dwa dni' powtarzała płacząc, kiedy na jej nadgarstku pokazywały się co chwila nowe strugi... Ocknęła się, rozejrzała, w pośpiechu posprzątała, spojrzała w lustro ' jeszcze chwile' powiedziała do odbicia, które właśnie się uśmiechnęło i wyszła "z kojącej kąpieli" aby obejrzeć film z rodzicami...
|
|
|
Schowała pięć napisanych własnoręcznie listów, które podpisała imionami przyjaciółek i rodziny. Już za niedługo przyjdzie czas i trafią one w odpowiednie ręce. 'Wszystkim będzie lepiej beze mnie' szepnęła i ułożyła je w szufladzie, gdzie miała pewność, że zostaną znalezione.
|
|
|
Ze łzami w oczach patrzała na opadający popiół i kurz, jej oczu zaczęło ukazywać się to co jej zostało: Nic! Wszystko zniszczone, krok po kroku, najpierw rodzina, potem miłość, a teraz to co było najważniejsze na świecie- przyjaźń. Była jak fala destrukcji, tykająca bomba i została nikim bez niczego i nikogo. W oczach kochanych osób widziała wstręt, pogardę i nienawiść do swojej osoby. Tonęła w pościeli na łóżku, we własnych łzach i krwi. Przyszedł czas... czas na autodestrukcję. Już nikt przez nią nie ucierpi, miała dosyć pozostawiania po sobie bólu, płaczu i smutku.
|
|
|
|