|
definicjamiloscii.moblo.pl
i tak już po prostu jest. nie zasnę bez telefonu na wyciągnięcie ręki.. nigdy. nie ma takiej możliwości. logiczne że nie napiszesz nie zadzwonisz.. nie ma na co liczyć.
|
|
|
i tak już po prostu jest. nie zasnę bez telefonu na wyciągnięcie ręki.. nigdy. nie ma takiej możliwości. logiczne, że nie napiszesz, nie zadzwonisz.. nie ma na co liczyć. ale cholera.. gdzieś tam w głębi serca jest ta mała iskierka nadziei. i każdej nocy to złudne czekanie na zwykłe 'śpij dobrze'.. nic więcej.
|
|
|
miała okazję przyznać się przed wszystkimi do swoich uczuć. owszem, przed Nim też. nie wykorzystała tej szansy. bała się.. swoich uczuć. odrzucenia, wyśmiania. bała się, że jeżeli On się dowie jak strasznie jej zależy wykorzysta to. dla zabicia czasu będzie z nią.. a przecież nie o to jej chodziło. wolała nic, niż coś takiego.
|
|
|
tym razem zachował się dobrze. nie kłamał. nie powiedział jej, ani razu, że ją kocha. zachowywał się tylko jak kumpel. to, że ją całował to nic.. nie okłamał jej. tylko, że ona chyba wolała perfidne kłamstwa. chciała usłyszeć to cholerne 'jesteś najważniejsza.'
|
|
|
słuchaj. możesz mi mówić, że mnie kochasz, że jestem najważniejsza, najpiękniejsza i w ogóle taka super, ekstra. mów, że istniejesz tylko dla mnie. ale, do jasnej cholery, pogódź się z tym, że nauczyłam się wyczuwać kłamstwa, nawet tak zawodowego oszusta jak Ty, kochanie.
|
|
|
okej, okej. już nie będę dłużej Cię okłamywać. chcesz znać prawdę.. dobrze. poznasz ją. przecież zawsze Ci ulegałam, o tak nie zrobię wyjątku. więc.. miałeś rację. od samego początku ją miałeś. nadal Cię kocham. kochałam. i przestać na razie nie zamierzam. i co, zadowolony?
|
|
|
to jest tak żałosne i chamskie, że dawno przestało być śmieszne. owszem, zachwycasz wszystkich szybkim refleksem w zmienianiu dziewczyn. wszystkie Twoje związki są efektem nudy.. dla zabicia czasu. ludzie są różni, wiem. mają różne zainteresowania. ale czy Twoim hobby, to jasnej cholery, musi być ranienie innych?..
|
|
|
(...) wiedział, że nie ma dla niej ratunku. krew płynęła strumieniami z rany i ust. traciła tętno. pocałował ją w czoło, powoli wstał, zadzwonił na policję, żeby powiedzieć o zdarzeniu. usiadł oparty o pień. patrzył na nią. niespodziewanie jej usta poruszyły się. wybełkotała ostatnie słowa przez krew - 'kocham Cię na zawsze.'
|
|
|
ruszyła biegiem w stronę lasu. miała niesamowite tempo. dotarła w Ich miejsce. oparła się o pień, zaczęła płakać. wykrzyczała jak strasznie go nienawidzi za to co jej zrobił i jak bardzo nadal go kocha za wszystko inne, nawet za te głupie kłótnie, które tak cudownie się kończyły.. nigdy nie czuła się tak źle.. było jej tak niedobrze, ciężko. chciała, żeby tu był.. obok, razem z nią. potrzebowała, żeby ją przytulił i szepnął do ucha 'będzie dobrze. jestem przy Tobie.', niby zwykle słowa, a dodawały sił. teraz nie miała ich w ogóle. wyjęła z plecaka nóż. przyłożyła go sobie do płuc. i wtedy usłyszała oddalony krzyk - 'nieee, kochanie! nie rób tego! nie!'. nie musiała się odwracać, nie miała wątpliwości. to był On. wszędzie rozpoznała by ten głos. odkrzyknęła - 'boli, skarbie. boli!' i wbiła narzędzie w ciało. dobiegł do niej. 'przepraszam' - powiedział. ostatkami sił przymrużyła oko. 'miło Cię widzieć. wybaczam..' - wyszeptała nie mogąc złapać oddechu. (...)
|
|
|
poszła na wieczorny spacer. cholernie zmarzła. zapomniała przez te kilka lat jak to jest. zawsze był przy niej. przytulał, całował. rozgrzewał ją. wręcz płonęła. a teraz? teraz po prostu go nie było. a cóż.. ze spacerów nie umiała zrezygnować.
|
|
|
nie mogę już dłużej przed tym uciekać. to jest coraz szybsze, silniejsze. a ja jestem coraz słabsza, wykańczam się już tą ucieczką. muszę się poddać. upaść Ci w ramiona i w końcu się przyznać. powiedzieć prawdę. powiedzieć jak strasznie Cię kocham..
|
|
|
jak zawsze mieli się spotkać w parku. gdy tylko ją zobaczył podszedł i nic nie mówiąc, pocałował. gdy w końcu się od niej oderwał szepnął tylko: 'to koniec. wybacz, maleńka'. spojrzała na niego przeszkolonymi od łez oczyma. 'niee. nie możesz.. nie możesz mi tego zrobić, do jasnej cholery!' złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie. nachylił się do jej ucha i syknął: 'mogę'.
|
|
|
bała się znów wrócić do szkoły. bała się znów go spotkać. i co z tego, że i tak wiele rzeczy kojarzyło się jej z nim. nie chciała go spotkać! jego bezpośrednia obecność przywoływała tyle odległych wspomnień. tyle Ich chwil. dawniej tak niesamowitych i pięknych, teraz tak cholernie bolesnych..
|
|
|
|