|
cariad.moblo.pl
najgorsza jest świadomość że nie mogę zarzucić nic światu nie mogę zrzucić winy na los na fatum. nie zadaję sobie pytania 'co znów zrobiłam źle' milczę spuszczam wzr
|
|
|
najgorsza jest świadomość, że nie mogę zarzucić nic światu, nie mogę zrzucić winy na los, na fatum. nie zadaję sobie pytania 'co znów zrobiłam źle', milczę, spuszczam wzrok, przecież dobrze wiem.
|
|
|
a jeszcze tak niedawno spełniały się baśniowe marzenia, nieziemskie sny. świat odwzajemniał codzienny uśmiech, a kwiaty rosły nam na dłoniach, piękne, pachnące, barwne, bez kolców. teraz serce nie potrafi ani marzyć, ani śnić, ani nawet spać. twarde jak kamień, bije dziś słabiej, niż gwałtowne ruchy pięści gdzieś w około.
|
|
|
różnica między 'zostać' z 'zostawić', parę liter, które są w stanie zadecydować o moim jutrze.
|
|
|
po co dążymy na sam szczyt ? przecież szczyt oznacza koniec, jeśli uda nam się tam w drapać, być może odczujemy pełną satysfakcję, ale przecież ze szczytu bardzo łatwo spaść, jeden nie prawidłowy ruch i możemy znaleźć się jeszcze niżej, niż zaczynaliśmy. szczyt to coś ostatecznego. nie ma już nic wyżej, bo nieba i tak nie zdołamy dotknąć, choćbyśmy wspięli się na dach świata. więc, kiedy już znajdziemy się na samej górze, niewątpliwe jest, że teraz można iść już tylko w dół, da się tylko z powrotem zniżać, opadać. a przecież nie o to w tym wszystkim chodzi, nie chcemy się cofać, wracać. nie możemy długo zostać na szczycie, tak często bowiem tam jedynym naszym przyjacielem jest samotność, bo nikt inny nie zaszedł tak daleko jak my. tak daleko, a zaraz tak blisko. nikt nie był na tyle silny, albo na tyle słaby. na tyle sprytny i inteligentny, lub bezmyślny, próżny, egoistyczny. chwila zdobycia szczytu może być najpiękniejszą z chwil teraźniejszości, ale przecież nieraz kroki w dół bolą.
|
|
|
już prawie wstałam z tego dna, prawie podniosłam głowę. zaczynałam myśleć o czymś innym, o czymś normalnym, o czymś - w jak najmniejszym stopniu związanym z nim. leżąc w łóżku starłam się normalnie zasnąć, choć raz od tak wielu miesięcy i śnić. próbowałam myśleć o czymś miłym, czymś, przy czym mimowolnie się uśmiecham. jednak jedynym, co przychodziło mi do głowy był on, te wszystkie dobre chwile. kiedy serce galopowało jak dzikie i szalone przez ciało, chcąc wyrwać się do jego serca. boże, miałam nie myśleć, nie wspominać. przeraźliwy pisk wydobywa mi się z gardła, znów zaczynam wić się, plątać w prześcieradłach. przeraźliwy ból bierze przewagę nad całym ciałem, wygina je w cierpieniu, rzuca, trąca. wszystko znowu wraca, minuta po minucie, każde z tamtych niszczących uczuć. ostatnim tchem uświadamiam sobie, jak bardzo go kocham i jak to mnie zabija, morduje, uśmierca, demoluje już nie tylko wnętrze, demoluje mnie całą.
|
|
|
"tęsknota to też jakaś forma życia"
|
|
|
idę tą samą drogą, którą kiedyś szłam razem z nim, czy innym. męczy mnie to wszystko. jedno miejsce, a do głowy potrafi napłynąć tyle wspomnień, tyle myśli. tam jeszcze tak nie dawno się całowałam, tam stałam roześmiana, a tutaj tańczyłam w deszczu wesoło łapiąc go na rzęsach, byłam szczęśliwa. dzisiaj stoję tu sama. jest tak mokro, zimno, późna jesień daje się we znaki. parasol chroni tylko z zewnątrz, wnętrze zostało już przeszyte lodowatym oddechem wiatru. ciężkie krople deszczu wystukują nierówny rytm, wygrywają melodię, płochliwą i głuchą, jakby zatrutą od środka. boże, jak tutaj obco. jak pusto u mnie w duszy, w sercu. za każdym razem stałam tutaj z kimś innym, teraz stoję całkiem sama. bardzo mocno pada, idzie szary zmierzch, a wokół nie ma żywej duszy. miałam wszystko, ale ja chciałam więcej, więc nie mam już nic. został tylko przeraźliwy pisk w uszach, przemoknięty płaszcz, zabłocone buty, włosy potargane przez gwałtowny powiew. czy to byłam naprawdę ja ? kim jestem teraz ?
|
|
|
gdy patrzę w Twoje oczy, może wciąż jestem naiwny,
lecz gdy patrzę w nie czuję, że minie wszystko co jest złe. | Pezet
|
|
cariad dodał komentarz: |
3 grudnia 2011 |
|
kolana się uginają, pod ciężarem psychiki, która stała się jeszcze bardziej masywna, gdy doszły do niej słodkie kłamstwa, że jest lepiej.
|
|
|
powiedział, że nigdy nie przestał jej kochać. nie dodał, że to dlatego, bo nigdy nie zaczął.
|
|
|
nie będę dłużej żyć w tym bajzlu. wstałam dziś rano z taką myślą. włożyłam na siebie szeroką koszulę, stare, ulubione dżinsy. włosy zwinęłam w koka na czubku głowy i ruszyłam zacięta z odkurzaczem i szmatką. poukładałam ubrania, starłam kurze z fotografii, na których udało zatrzymać mi się chociaż resztki wspaniałych wspomnień. powyrzucałam niepotrzebne rzeczy z szuflad, posegregowałam książki, kartki, walające się wszędzie papiery spaliłam. a jednak, choć lśni tu czystością coś jest nie tak, nie odczuwam porządku. oh, zapomniałam, że nie potrafię dalej uporać się z bałaganem w sercu.
|
|
|
|