|
cariad.moblo.pl
można ewentualnie umrzeć na samotność ?
|
|
|
można ewentualnie umrzeć na samotność ?
|
|
|
gorący strumień otula ciało. czuję, jak chce przekazać mi trochę ciepłych myśli, przemycić do wewnątrz, ale świadomość zatacza coraz to większe błędne koła. wreszcie uderza z hukiem w ściany serca, miota się, szarpie w głuchej, nieczułej przestrzeni. nie mogę żyć, gdy wszystko jest jeszcze przesiąknięte jego zapachem, gdy wszystko szepce jego ostatnie słowa ! moja twarz wygina się w bolesnym grymasie, z całej siły krzyczę. krzyczę w sobie, świat nie może tego słyszeć. świat już tym rzyga.
|
|
|
widocznie niebo nie dla mnie.
|
|
|
siedzę na parapecie dopijając kawę, zimną już od popołudnia. lodowaty wiatr przeszywa mi wnętrze, suszy włosy i policzki, mokre od łez, gasi wypalonego już prawie papierosa. zabiera ze sobą resztki jego oddechu, odtwarzanego wciąż na nowo w moich ustach. w górze migocą gwiazdy, małe punkty, gdzieś wysoko. odległe, niedostępne, nieosiągalne. a jeszcze nie dawno było do wszystkiego tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. nie potrzebowałam tych wszystkich lin i drabin, które i tak okazują się teraz zbyt krótkie. kolejny wieczór i kolejną noc spędzę na rozpamiętywaniu przeszłości, tęsknota stała się częścią mojego życia. jego większą częścią.
|
|
|
gdyby tak można było zmyć, sprać to wszystko. ciemne myśli, łzy, ból. oczyścić brudny umysł, serce, duszę. wyprać się z uczuć.
|
|
|
dławię się uczuciami. krztuszę obojętnością.
|
|
|
staję przed lustrem. stróżka wody sączy się do umywalki, łapię krople w złożone dłonie, nie myślę już o niczym, nie czuję nic. przemywam lodowatą falą twarz. paraliżujący dreszcz spowija kolejno skronie, ujarzmia powieki, drażni włosy, szczypie w usta. wyblakłe tęczówki patrzą na mnie z odbicia. kto to ? czy to naprawdę ja ? niczego nie jestem już pewna, nic już mnie nie zaskoczy. jasne, niczym szron na poręczach balkonu policzki, odkryte, rozebrane z drobinek świetlistego różu, uderzająco śmiertelne, jakby ktoś oprószył moją skórę kredą. blizny pod oczami, dwie wstążki, dwa tory, po których zazwyczaj spływają łzy, odznaczające się podpuchnięte, zsiwiałe powieki na tle papierowej cery. któregoś dnia zabraknie sił by użyć korektora, pudru, różu. któregoś dnia świat ujrzy moje przesiąknięte anemią piekło.
|
|
cariad dodał komentarz: |
4 grudnia 2011 |
cariad dodał komentarz: |
4 grudnia 2011 |
|
wiem, była ze mnie suka, ale czas mnie zmienił, znów można mi ufać.
|
|
cariad dodał komentarz: |
4 grudnia 2011 |
|
to był mój wybór, moja decyzja, mój grzech. wiem już, że odpowiedzialność ponosi się nawet, za najcichszy szept.
|
|
|
|