|
belzebubaaax3.moblo.pl
Poznajemy tysiące ludzi i nikt nas nie wzrusza. Aż w końcu pojawia się ta jedyna osoba. I odmienia nasze życie. Bezpowrotnie.!
|
|
|
Poznajemy tysiące ludzi i nikt nas nie wzrusza. Aż w końcu pojawia się ta jedyna osoba. I odmienia nasze życie. Bezpowrotnie.!
|
|
|
Kaleczyłeś mnie słowami, jednak najbardziej raniło twoje milczenie.
|
|
|
siedząc na ławce i patrząc w gwiazdy, podchodzi do nas mała dziewczynka i pyta się mojego chłopaka ''to jest twoja księżniczka?
|
|
|
najfajniej jest gdy stoisz przed lustrem susząc włosy i szczerzysz zęby w uśmiechu na wspomnienie o wczorajszym wieczorze.
|
|
|
jedyną rzecz, którą facet powinien zmienić w kobiecie, którą naprawdę kocha, to nazwisko.
|
|
|
Wiedziałam kiedy wtuliłam się w jego ramiona, że on będzie moim problemem.
|
|
|
Nie odkładaj mnie na potem, bo potem mnie już nie będzie.
|
|
|
-Muszę ci coś powiedzieć.-czułeś,że narasta w tobie panika,ale szybko stłumiłeś ją w sobie.Łzy mimowolnie pociekły mi po policzkach.
-Co się dzieje?- wyszeptałam,gładząc twój wilgotny policzek.
Patrzyłam na ciebie, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi.Każda kolejna sekunda,była dla mnie udręką.W myślach modliłam się,żeby to nie było nic złego.
Wreszcie usłyszałam,to było jak cios prosto w serce.Zamilkłam,wpatrując się w ciebie,szeroko otwartymi oczyma.W tamtym momencie nie czułam już nic,jakbym na chwilę wyłączyła się ze świata,totalna pustka.
-Mam raka.-to było jak wyrok.(11)
|
|
|
Pewnego wieczoru z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi,sądziłam,że to rodzice,bo kto inny mógł zdecydować się na tak późne odwiedziny,a oni często wracali wcześniej z tych swoich podróży,więc pewna siebie poszłam im otworzyć.Ku mojemu zdziwieniu,za drzwiami nie stali wcale rodzice.Po drugiej stronie stałeś ty.Zapłakany i zziębnięty.Łamiącym się głosem zapytałeś,czy możesz wejść.Wpuściłam cię do środka,niepewnie wszedłeś do salonu,usiadłeś na fotelu i ukryłeś twarz w dłoniach.Klęknęłam na przeciwko ciebie,delikatnie chwyciłam cię za ręce i spojrzałam ci w oczy.Oddychałeś szybko i głęboko,co chwila zagryzałeś dolną wargę.Twoje spojrzenie, szklące się łzami na znak bezsilności, napełniało mnie rosnącym niepokojem.Nie rozumiałam nic,zupełnie nic.Wziąłeś mnie za ręce i zbliżyłeś obie dłonie do swoich ust,czule je ucałowałeś.Borykałeś się z cholernie wielkim problem,nie miałam pojęcia jak wielkim.(10)
|
|
|
Obudził mnie telefon,z wielkim bólem głowy,zwlokłam się z sofy i chwyciłam telefon.Byłam jeszcze bardzo senna,obraz był niewyraźny,odebrałam więc nie wiedząc,kto dzwoni.Po drugiej stronie było jednak słychać tylko jakiś szum,jakby ktoś głęboko oddychał,ale wahał się,czy ma się odezwać.Kilkakrotnie,powtórzyłam słowa "halo",ale nikt się nie odezwał,rozłączyłam się więc i ponownie się położyłam,chciałam zasnąć.Niestety,byłam zbyt ciekawa,od kogo był ten telefon,byłam święcie przekonana,że znam ten oddech,to głupie,ale był jakoś dziwnie znajomy.Doszłam do wniosku,że już nie zasnę,więc wstałam i poszłam do kuchni,ledwo otwierając jedno oko,zaczęłam po omacku szukać jakiś tabletek na ból głowy.Zażyłam jakieś proszki,po czym zrobiłam sobie mocną kawę i postanowiłam się trochę ogarnąć.Kolejne dni przesiedziałam w domu,leżąc leniwie na sofie i oglądając powtórki głupkowatych seriali z tabliczką orzechowej czekolady,przytulonej do piersi.(9)
|
|
|
Otworzyłam barek ojca,wzięłam jakąś butelkę,która stała najbliżej,to była chyba whisky.Odkręciłam ją i zaczęłam pić,pierwsze łyki wykręcały moją twarz w niesmaczny grymas,kolejne były już tylko coraz bliższą drogą do ucieczki.Czułam jak zaczynam latać,taka lekka,bez problemów.Latam sobie wśród obłoków i patrzę na wszystkich ludzi z góry,śmieję się i krzyczę do nich,chcę żeby mnie podziwiali,chcę żebyś ty mnie zauważył i pożałował wszystkiego, co uczyniłeś.(8)
|
|
|
-To koniec,po prostu koniec,kurwa!-krzyknąłeś,po czym wstałeś.-Koniec i tyle,muszę iść,cześć. -rzuciłeś na odchodne i poszedłeś,zostawiąc mnie samą,w ciemnym parku,samą z tym wszystkim.Co miałam zrobić?Biec za tobą i błagać cię o to,żebyś mnie nie zostawiał?Nie.Usiadłam na ławce,kolana zagarnęłam pod brodę i zaczęłam płakać.
Było późno,dobrze po północy.Zmęczona,zapłakana i wyziębiona weszłam do pustego mieszkania.Rodziców nie było,znowu gdzieś wyjechali w interesach,ale nawet to i lepiej,nie musiałam słuchać ich kazania.Rzuciłam płaszcz w kąt,usiadłam na sofę i wtuliłam się w poduszkę,poczułam jak kolejna fala płaczu zalewa całe moje ciało.Z każdą następną minutą,czułam się coraz gorzej,czułam się nikim,taką zwykłą szmatą,którą można od tak rzucić i wytrzeć nią podłogę.Miałam najczarniejsze myśli,domyślcie się jakie.Byłam w stanie zrobić wszystko,dosłownie wszystko.(7)
|
|
|
|