Pewnego wieczoru z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi,sądziłam,że to rodzice,bo kto inny mógł zdecydować się na tak późne odwiedziny,a oni często wracali wcześniej z tych swoich podróży,więc pewna siebie poszłam im otworzyć.Ku mojemu zdziwieniu,za drzwiami nie stali wcale rodzice.Po drugiej stronie stałeś ty.Zapłakany i zziębnięty.Łamiącym się głosem zapytałeś,czy możesz wejść.Wpuściłam cię do środka,niepewnie wszedłeś do salonu,usiadłeś na fotelu i ukryłeś twarz w dłoniach.Klęknęłam na przeciwko ciebie,delikatnie chwyciłam cię za ręce i spojrzałam ci w oczy.Oddychałeś szybko i głęboko,co chwila zagryzałeś dolną wargę.Twoje spojrzenie, szklące się łzami na znak bezsilności, napełniało mnie rosnącym niepokojem.Nie rozumiałam nic,zupełnie nic.Wziąłeś mnie za ręce i zbliżyłeś obie dłonie do swoich ust,czule je ucałowałeś.Borykałeś się z cholernie wielkim problem,nie miałam pojęcia jak wielkim.(10)
|