-To koniec,po prostu koniec,kurwa!-krzyknąłeś,po czym wstałeś.-Koniec i tyle,muszę iść,cześć. -rzuciłeś na odchodne i poszedłeś,zostawiąc mnie samą,w ciemnym parku,samą z tym wszystkim.Co miałam zrobić?Biec za tobą i błagać cię o to,żebyś mnie nie zostawiał?Nie.Usiadłam na ławce,kolana zagarnęłam pod brodę i zaczęłam płakać.
Było późno,dobrze po północy.Zmęczona,zapłakana i wyziębiona weszłam do pustego mieszkania.Rodziców nie było,znowu gdzieś wyjechali w interesach,ale nawet to i lepiej,nie musiałam słuchać ich kazania.Rzuciłam płaszcz w kąt,usiadłam na sofę i wtuliłam się w poduszkę,poczułam jak kolejna fala płaczu zalewa całe moje ciało.Z każdą następną minutą,czułam się coraz gorzej,czułam się nikim,taką zwykłą szmatą,którą można od tak rzucić i wytrzeć nią podłogę.Miałam najczarniejsze myśli,domyślcie się jakie.Byłam w stanie zrobić wszystko,dosłownie wszystko.(7)
|