 |
ansomia.moblo.pl
myślałam że będzie chwilową schizą pojawi się po zajaraniu i zniknie. jednak pozostałeś i krzywdzisz chociaż już nic nie biorę.
|
|
 |
myślałam, że będzie chwilową schizą, pojawi się po zajaraniu i zniknie. jednak pozostałeś i krzywdzisz, chociaż już nic nie biorę.
|
|
 |
a teraz w dupie masz to wszystko, co inni dla ciebie zrobili. potrafisz odwrócić się plecami bez powodu i jebiesz innych od tak w zależności od humoru, ja już tego znosić nie będę.
|
|
 |
- masz jakieś nałogi? - nie. - to może jakieś hobby? - no, lubię rośliny. - o, jakie? - chmiel, tytoń, konopie.
|
|
 |
mam ochotę usiąść na szczycie jakiegoś wysokiego budynku, z nogami wywieszonymi za jego brzegi i tak przypadkiem pochylić się do przodu.
|
|
 |
faceci są od innego Boga.
|
|
 |
nie zapomnę cię. nieważne ile bólu przez ciebie doświadczyłam, ile nocy przepłakałam i ile dusiłam w sobie. nie zapomnę, bo mimo wszystko potrafiłeś sprawić, że czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, chociaż na kilka chwil.
|
|
 |
wiesz co mnie boli? to, że jest coraz mniej osób, które bezinteresownie chciałyby spędzać z tobą czas. to, że paczki z dzieciństwa umarły śmiercią naturalną i już nie potrafimy przesiadywać godzinami na ławkach, ba, prawie nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. rzucasz słabe "cześć" osobie, za którą kiedyś skoczyłbyś w ogień. jedna się skurwiła, drugi wyjechał, trzeci bawi się w marnego dealera, a reszta rozeszła się po świecie. czasami jeszcze siadam w tych miejscach z nadzieją, że przyjdą i rzucą "ej, dzisiaj palimy czy pijemy?", wypatruję ich godzinami, ale nikt nie nadchodzi. a podobno byliśmy nieśmiertelni.
|
|
 |
usiadła przed domem, wystawiając twarz do słońca. grzało tak przyjemnie, że chciałaby spędzić tak cały dzień. kubek z sokiem postawiła obok, blisko siebie, by nikt go nie potrącił. zapomniała o ludziach, którzy ją otaczali. była obojętna na wszystko, byleby tak zostało. w pewnej chwili usłyszała zbliżające się kroki. otworzyła oczy i podniosła wzrok do góry. zobaczyła jego, trzymającego jej kubek przy ustach. "wiesz, jak tego nie lubię" powiedziała, zasłaniając słońce ręką. "chyba czas o tym zapomnieć" powiedział odchodząc. niewykluczone, że na zawsze.
|
|
 |
znów opowiem ci o tym jak to wszystko jest bez sensu. jak się czuję bezradna. jak ślepo moje dłonie szukają ciepła. nie ma cię, nie ma nas. nie ma jutra, tak samo jak wczoraj, które mnie oszukało.
|
|
 |
jest zwykłą dziewczyną, pragnącą twojego, przyjacielskiego przytulenia.
|
|
 |
każdy kolejny wieczór jest coraz gorszy, łapię doła z byle powodu i coraz bardziej roztrzęsiona jestem, coraz idiotyczniej się czuję. przed szlochem trzymają mnie tylko ciągle stojące nade mną osoby, a żeby je jak najszybciej odstawić rzucam potok ripost, czy oschłe półsłówka. udręczona wpadam do łazienki i są tylko łzy, spływające wraz ze strumieniem wody, wraz z tłumionym krzykiem, mówiącym o tym, jak sobie nie radzę.
|
|
 |
zdecydowanie za dużo przeklinam i za dużo palę. za często płacze i krzyczę. nawet nie wiem kiedy polubiłam ból.
|
|
|
|