|
abstrakcyjnamilosc.moblo.pl
przyjeżdża do mnie co 3 tygodnie w międzyczasie nie odzywa się nie pisze ja krzyczę błagam proszę żeby poświęcił mi trochę uwagi.. on obiecuje potem milczy. zno
|
|
|
przyjeżdża do mnie co 3 tygodnie, w międzyczasie nie odzywa się, nie pisze, ja krzyczę, błagam, proszę, żeby poświęcił mi trochę uwagi.. on obiecuje, potem milczy. znowu przyjeżdża, przytula mnie i zapominam o tym, co działo się w ostatnim czasie, a potem historia się powtarza a moje serce z każdym dniem pęka coraz mocniej i coraz trudniej podnieść się z łóżka.
|
|
|
poznałam go kiedy świat mnie przerażał, kiedy nie potrafiłam zaufać i unikałam bliskich relacji z ludźmi. próbował mnie naprawić, próbował pokazać, że jemu można zaufać, że mogę się otworzyć i opowiedzieć o całym bólu, który w sobie noszę. odpychałam go, codziennie, coraz mocniej. aż przebił mur, w końcu kurwa przedostał się na drugą stronę, odkrył mnie, pozwoliłam się odkrywać. i wtedy coś pękło w nim, poddał się, chociaż był już prawie na mecie. i odchodzi ode mnie, cofa się nieśmiało, każdego dnia mam go coraz mniej.
|
|
|
pogódź się z bólem, zrozum swój ból i zacznij robić wszystko, żeby się go pozbyć.
|
|
|
ta rana nigdy się nie goi, tylko ja z dnia na dzień dojrzewam do pogodzenia się z tym. przecież nie da się jej zabetonować ani wyciąć. tu nie pomoże żaden chirurg. każdy nosi w sobie swoje rany i nigdy się ich nie pozbędzie.
|
|
|
chciałabym go pokochać, bo jest dobry dla mnie, zasługuje na wszystko co najlepsze, jest inteligentny i oczytany, w każdym temacie ma coś do powiedzenia. zawsze na kogoś takiego czekałam, ale teraz kiedy się zjawił, nie potrafię. moje serce zostało w innym miejscu. i nie chce wrócić. nie mogę znieść obcego dotyku, bo w głowie ciągle mam obraz kogoś innego. nie potrafię już z tym walczyć. i poddaje się.
|
|
|
siedzę i chcę coś napisać, ale od paru minut wgapiam się w ekran komputera i nie jestem w stanie się ruszyć. czy tak wielki ból jaki noszę w sobie można wyrazić słowami? czy można go wyrazić łzami? nigdy się z nim nie rozstaje, przyrósł do mnie na zawsze.
|
|
|
dlaczego nie ma Cię tu kiedy siedzę tak sama z podkulonymi pod brodę kolanami? dlaczego nie pomagasz pozbierać mi tego wszystkiego do kupy? dlaczego już nie potrafisz wyczarować uśmiechu na mojej twarzy?
|
|
|
on mnie łapał kiedy leciałam w dół. i to on pozwalał mi przy sobie płakać choć nigdy tego nie robiłam. to on pozwalał mi u siebie spać, kiedy znowu pokłóciłam się z ojcem. i to on sprawił, że nie mogę zasnąć kiedy nie ma go obok. on mnie zniszczył.
|
|
|
jego nie da się opisać żadnymi słowami, obrazkami, gestami. i to pewnie śmieszne słyszeć z moich ust po raz kolejny 'on jest inny', ale nic więcej nie przychodzi mi do głowy. nie przyjdzie do mnie z kwiatami - raczej z paczką fajek i gibonem. nie będzie ze mną płakał - raczej kopnie mnie mocno w tyłek i powie 'weź się w garść'. nie będzie mnie całował przy wszystkich - woli zostawić sobie tą przyjemność kiedy będziemy sami. nie zawsze potrafi być poważny i śmieje się chociaż nie powinien. nie chce mnie przelecieć, bo chce się ze mną kochać. i lista jego wad jest niezliczona, ale nie ma nikogo innego na tym świecie, kto byłby dla mnie odpowiedniejszy.
|
|
|
jak wiele krzywd musi wyrządzić mi jeden człowiek, żebym go znienawidziła? jak wiele noży musi wbijać mi w plecy? nie, ja nigdy nie zacznę go nienawidzić i nigdy nie będę w stanie o nim zapomnieć. zrobił mi taki bajzel w głowie, w sercu, wszędzie. chciałabym odwrócić się i powiedzieć mu najprościej na świecie, że ma wypierdalać, bo nie ma prawa być obecny w moim życiu. ale nie potrafię. i zawsze będę chodziła z tą raną, tak głęboką, że żaden człowiek jej nigdy nie będzie w stanie zabetonować.
|
|
|
odchodził ode mnie powoli, krok po kroku. nieświadomie godziłam się na to. byłam przekonana, że tylko mi się wydaje, bo przecież obiecał, że nigdy nie odejdzie, że będzie już zawsze. zapomniałam, że ludzie to oszuści, że za nic mają swoje własne obietnice. a teraz muszę się z tym pogodzić i zacząć żyć chociaż ciężko się wstaje z łóżka i ciężko oderwać myśli od tego wszystkiego.
|
|
|
wszystko po coś się zaczyna i po coś się kończy. ludzie przychodzą a potem odchodzą, żeby uświadomić nam, że to nie oni byli najważniejsi. pokazują, że są na tym świecie jeszcze ludzie, którzy będą z nami zawsze, co by się nie działo, co by nas nie dzieliło.
|
|
|
|