 |
abstracion.moblo.pl
przyznaję. ona jest piękna. za pewne równie inteligenta i dowcipna. ale to nie ma żadnego znaczenia. i tak z nią wygram. przynajmniej nie jestem kurwą a wydaje mi si
|
|
 |
przyznaję. ona jest piękna. za pewne, równie inteligenta i dowcipna. ale, to nie ma żadnego znaczenia. i tak z nią wygram. przynajmniej nie jestem kurwą, a wydaje mi się, że to duży plus.
|
|
 |
spoglądam na kalendarz, sprawdzam jaki jest miesiąc, nie dzień. nie mam poczucia czasu. nie mam pojęcia, jaki jest aktualnie miesiąc, dzień tygodnia o godzinie, nie wspominając. mam, zbyt wiele do przeanalizowania, by myśleć.
|
|
 |
zrobiłam krzywdę samej sobie. teoretycznie ufając.
|
|
 |
klnę i płaczę na przemian. stan wewnętrznego rozdarcia, jest beznadziejnie podły.
|
|
 |
przecież nie mogłeś być gorszy od kolegów. inni ją zaliczyli, więc ty musiałeś zrobić, to samo. kij z moimi uczuciami. ważne jest zdanie znajomych.
|
|
 |
mam mętlik w głowie. wszystko przez niedopowiedzenia i niewypowiedziane myśli. daj mi wszystko przeanalizować, dopiero później zacznę żyć.
|
|
 |
jesteś bez-nadziejny. bo brak mi nadziei, że mnie pokochasz.
|
|
 |
przygryzając wargę ze zdenerwowania, odblokuje nerwowo klawiaturę, co 10 sekund. w myślach miała tylko słowa 'nadzieja matką, głupich'. jednak, nie wypuszczała telefonu z rąk.
|
|
 |
irracjonalizm uczuć, stara się mnie uczyć jak mam, żyć.
|
|
 |
stanęła na marmurowym krawężniku, jak wryta. deszcz, zmoczył ją do suchej nitki. nie mogła uwierzyć, w kolejny dzień bezsilności, który został jej dany. zaczęła krzyczeć z rozpaczy. przechodni patrzyli, na nią jak na obłąkaną. klękła z bezradności, czekając na osobę, która podejdzie i przysięgnie jej, że od zaraz, wszystko będzie dobrze.
|
|
 |
bezmyślnie szła przed siebie. pustą ulicą. mroźny wiatr, rozwiewał jej włosy. łzy w jej, oczach sprawiły, że niemal oślepła. nie wiedziała dokąd idzie. powtarzała sobie w kółko, że nie wierzy w swoją naiwność. zrobiło się ciemno. usiadła na skraju krawężnika i zapaliła papierosa. nie wytrzymała. wybuchła spazmatycznym płaczem. ludzie, stawali i pytali ją, czy wszystko w porządku, czy mogą jakoś pomóc. nie była w stanie wydusić z siebie słowa. kiwała, tylko przecząco głową. na ulicy było pusto, zbliżała się północ. zobaczyła jadący z dali samochód. położyła się na ulicy. podziękowała Bogu za życie. przeklęła, swoją bezmyślność. samochód, jechał z niewiarygodną prędkością, nawet jej nie zauważył ...
|
|
 |
- a co jeżeli boję się miłości, na tyle, że nie będę w stanie nigdy pokochać? - będę Cię kochał bez odwzajemnienia. na zawsze.
|
|
|
|