|
abstracion.moblo.pl
zasłoniła twarz rękoma. nie mogła złapać oddechu z zaszokowania. nie potrafiła uwierzyć we własną naiwność. w to że wierzyła jego słowom doskonale wiedząc jak łgał.
|
|
|
zasłoniła twarz, rękoma. nie mogła złapać oddechu, z zaszokowania. nie potrafiła uwierzyć we własną naiwność. w to, że wierzyła jego słowom, doskonale wiedząc jak łgał.
|
|
|
zabrakło Cię. właśnie wtedy, gdy potrzebowałam Twojej obecności, najbardziej. właśnie wtedy, gdy odszedłeś.
|
|
|
obudziłam się. nie było go obok. zniknął. karteczka z napisem, 'wybacz, kochanie' i jego zapach, na mojej pościeli, był wszystkim co mi po nim pozostało. nie mówiąc o wspomnieniach, którymi dławiłam się już do końca swoich dni.
|
|
|
obiecał mi, że będzie dobrze. na drugi dzień, już go nie było.
|
|
|
to nie jest tak, że ja nie mam serca. ja po prostu, je ukrywam w obawie, że po raz kolejny zostanie zdeptane.
|
|
|
i śmiesz, po tym wszystkim patrzeć mi w oczy, obściskując inną. zawsze byłeś bezwstydny i chory na znieczulicę, ale teraz przekraczasz wszelkie granice.
|
|
|
no tak. przecież my się nie znamy. a jesteś z moją przyjaciółką, dlatego, że ją kochasz, a nie dlatego, aby wzbudzić we mnie zazdrość.
|
|
|
zobaczyłam ją jak mizdrzy się do mojego, eks chłopaka. nie dałam za wygraną. podeszłam do niej i na jego oczach, powiedziałam, że powinna się zwijać, bo zaraz zaczyna się jej zmiana. popatrzyła na mnie, lekceważącym wzorkiem. odwzajemniłam spojrzenie, i z szyderczym uśmieszkiem zapytałam : 'pod którym słupem dzisiaj dajesz?' i odeszłam, z satysfakcją wypisaną na twarzy.
|
|
|
potknęła się i upadła. leżąc na podłodze, na oczach wszystkich, wybuchnęła spazmatycznym płaczem. ludzie, zaczęli się pytać czy wszystko w porządku, czy nic jej nie jest. nie była w stanie odpowiedzieć. fizycznie było z nią wszystko w porządku. nie miała siły wstać, z bezsilności do tego wszystkiego, co ją spotyka co dnia.
|
|
|
cały świat zaczął się jej walić. wiedziała, że jest bezradna. zapalając papierosa, wyszła z domu. usiadła na krawężniku, jednej z najruchliwszych ulic i zaczęła powtarzać, 'co będzie to będzie'. nic więcej, nie była w stanie zrobić
|
|
|
|